czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 9.

[Gdzieś w głębi lasu...]
 
 Drzwi otworzyły się z hukiem. Do środka wpadło jedno z najstraszniejszych stworzeń Świata Nocy. Nie miało stałej formy, przypominało chmurę ciągle zmieniającą swoją postać. Jednak chwilę później uformowało się w kształt człowieka. Nadal było szaro-czarne, ale mniej nierealne. 
   Demon, bo tym było stworzenie, szedł wolnym krokiem w kierunku biurka stojącego na końcu sali. Mijał wiszące na ścianach głowy najróżniejszych Istot oraz posągi przedstawiające najróżniejsze sceny. 
   Całe pomieszczenie było mroczne. Ściany zrobione były z ciemnego kamienia, a jako że w sali nie było okien i jedynym źródłem światła były pochodnie stojące na podłodze, to całość zalewał mrok. 
- Jakie wieści? - odezwał się mężczyzna siedzący za biurkiem. Wyglądał na nie więcej niż czterdzieści lat. Miał kruczoczarne włosy, a jego niebieskie oczy były niewiarygodnie jasne. Przez całą jego twarz ciągnęła się czerwona blizna, zmieniająca przystojnego mężczyznę w paskudnie wyglądającego zbira. Patrzył na demona bez oznaki żadnego zdziwienia. Z resztą, czemu tu się dziwić? Był panem demonów. To jasne, że będą tu przychodzić. A ten, jak się okazało, miał cenne informacje.
- Panie, mój informator potwierdził. Klucz jest w stolicy. - powiedział poddany. Jego ciemną twarz wykrzywił złowieszczy uśmiech.
- Jesteś pewien? - nareszcie przyszedł ten dzień. Wyczekiwał go tak długo. Nic go nie powstrzyma.
- Tak, panie.
- Zatem gratuluję, Paddenie. Właśnie zostałeś wybrany na dowódce wyprawy do stolicy.

***
   Do Pałacu odprowadziła mnie Siri. Opowiadała mi o przyrodzie, ludziach, zwierzętach, a nawet o pogodzie. Tutaj nigdy nie pada!
   Zgodnie z tym co powiedział Jacob, czarodziejka była bardzo miłą i otwartą osobą. Przepraszała za brata, mówiąc że jest on dziwną osobą. Spędziłam z nią popołudnie, naprawdę dobrze się bawiąc.
- Więc, co cię łączy z tym czarodziejem? Nate'm, tak? - zapytała w pewnym momencie. Jej czarne włosy połyskiwały w słońcu.
- Jesteśmy przyjaciółmi.
- Nic więcej? - była szczerze zdziwiona. Dlaczego?
- Nie, jest dla mnie jak brat. - odpowiedziałam z uśmiechem.
   Nie poruszyła już tego tematu, tylko oznajmiła że musi się zbierać na zebranie Strażników. Pożegnałyśmy się i ruszyłam przed siebie korytarzem. 
   Szłam przed siebie głęboko zamyślona, aż zorientowałam się, że się zgubiłam. Kompletnie nie miałam pojęcia gdzie jestem. Kryształ w tym korytarzu miał zielony kolor. Do brawo Keyla, gratulacje. 
- Wyglądasz na zagubioną.
   Aż podskoczyłam normalnie. Odwróciłam się i zobaczyłam anioła. Jason.
- Tak jakby... - bąknęłam pod nosem, a on się zaśmiał. Wyglądał wtedy o wiele młodziej. Nie wiem co prawda, jak oni liczą tu wiek, ale wyglądał mi na trzydzieści kilka lat.
- Może ci pomogę znaleźć drogę? Przy okazji będziemy mieć okazję porozmawiać na osobności. - kiwnęłam głową, zgadzając się i chwilę później brnęliśmy w zaułki tego budynku.
- Jak się tu czujesz? - zapytał przyglądając mi się.
- Tu jest... inaczej. Ale nie jest źle, myślę że mogłabym przyzwyczaić moje włosy do tego klimatu. - odpowiedziałam, znowu doprowadzając Jasona do śmiechu.
- To dobrze. Dzisiaj wieczorem oczekujemy cię na balu.
- Balu? - powtórzyłam zdziwiona.
   Minęliśmy jakiś portret z namalowanym odrażającym orkiem.
- Bal z okazji twojego przybycia. Praktycznie rzecz biorąc, będziesz tam najważniejsza, więc musisz przyjść.
- Wydajecie przyjęcie z mojego powodu? - jak nie przestane tego powtarzać to zamknie mnie w psychiatryku. Jednak nie potrafiłam tego powstrzymać.
- Jesteś strasznie nieśmiała. - stwierdził z uśmiechem, a ja jak na potwierdzenie zalałam się rumieńcem.
   Nagle spoważniał i zatrzymał mnie w miejscu.
- Skąd masz ten kluczyk? - spytał, biorąc to ręki pamiątkę od mamy.
- Och, należał do mojego ojca. Nigdy go nie poznałam, ale mama dała mi ten kluczyk na pamiątkę.
   Jason nagle nabrał powietrza i zrobił dziwną minę. O co chodzi?
- To raczej smutna historia. Słuchaj, mam dwa pytania i nie będę zajmował ci więcej czasu. - zauważyłam, że jesteśmy już przed wejściem do Pałacu. Stąd już trafię do swojego pokoju.
- Dajesz - uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Nigdy nie spotkałaś taty? - jego wzrok prawie mnie przeszywał. Normalnie aż poczułam, że nie mogę kłamać, bo archanioł w jakiś sposób by to wykrył.
- Nie. Nie wiem też za wiele na jego temat, bo matka raczej o nim nie mówiła.
- A jak na imię na twoja matka? - dociekał Jason.
- Maleen. Maleen Night.

***

   Nate od razu jak tylko wstał, skierował się do biblioteki. Wcześniej zapytał jakiegoś służącego o drogę, a gdy uzyskał odpowiedź, wręcz puścił się biegiem. 
   Nadal gryzło go zachowanie rodziny. Dlaczego go tak potraktowali? Nic dla nich nie znaczył? Pomyślał, że właśnie w bibliotece znajdzie odpowiedź. Pod warunkiem, że w księgach nie po angielsku będą obrazki.
   Popchnął masywne drzwi i znalazł się w pomieszczeniu, gdzie znajdowały się tysiące, jeśli nie miliony książek. Zbiór był ogromny. Podszedł do pierwszej lepszej półki i wyciągnął jakąś książkę. Jakie było jego zdziwienie, gdy okazało się, że jest to spis czarodziei żyjących na przestrzeni wielu lat. I to w jego języku. Przypadek?
   Nate wzruszył ramionami i usiadł przy stole stojącym na środku biblioteki. Położył wielką książkę przed sobą i zaczął myśleć co dalej. Będzie siedział tu miesiącami, jeżeli zacznie przeglądać wszystko od początku. Westchnął ciężko. Poszło za łatwo już na samym początku.
   Jednak zanim zdążył otworzyć spis, to książka zrobiła to za niego. Co więcej, przekręcała stronę za stroną, aż dotarła do tej, która według niej była odpowiednia.
   Nate przestraszony zerwał się z miejsca i usłyszał śmiech za plecami. Powoli się odwrócił. Za nim stała ta wysoka blond elfka. Strażniczka. Przekrzywiła swoją głowę i ewidentnie chichotała z reakcji chłopaka.
   Nawet do biblioteki weszła z łukiem.
- Nie masz z czego się śmiać? - powiedział zirytowany Nate i patrzył jak dziewczyna podchodzi do niego. Była niższa tylko o kilka centymetrów, a Nate miał ponad metr dziewięćdziesiąt.
- Niewiele rzeczy mnie już śmieszy. - rzekła smutno, ale jej oczy pozostawały radosne.
- I akurat ja jestem tą, która jednak jest zabawna? Boże, czuję się jak wybraniec. - zironizował. Działała mu na nerwy, choć nie wiedział czemu.
- Nie masz się czego bać - usiadła na krześle obok jego i zaczęła wodzić palcem po stronie książki - To pomieszczenie żyje. Stara ci się pomóc, daje ci to czego potrzebujesz. Zawsze dostaniesz to, czego chcesz. Nawet jeżeli sam nie wiesz co to.
   Nate zajął miejsce obok elfki. Ariella, bo właśnie przypomniał sobie jej imię, położyła głowę na blacie. Nie zdejmowała palca z kartki.
- Niezły bajer. - mruknął. Elfka uśmiechnęła się. Zatrzymała palec na jednym nazwisku.
- A czasem masz po prostu szczęście.
~~~
Hej :D Nareszcie jest...
Muszę się zebrać z tą historią, bo zaniedbuję was! (Przepraszam)
Dzisiaj dodam też prolog na drugim blogu.
Zapraszam! :D
Miłej lektury.