wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 4.

*Keyla*
Szybko schowałam telefon do torby, i zdecydowanym krokiem ruszyłam przed siebie. Minęłam Irytującego (mimowolnie zaczęłam go tak nazywać w myślach) i wyszłam na chodnik. Mój towarzysz niczym cień poszedł za mną.
- Musisz za mną iść? – spytałam po tym jak skręciłam w lewą stronę, a Jacob lekkim krokiem ruszył w moje ślady.
- Hmm.. myślę, że zamiast „muszę” bardziej pasuję tu „chce”. – powiedział oglądając się za cycatą blondynką, która rozmawiając przez telefon, i prowadząc jakiegoś szczura spod suszarki właśnie nas minęła. Wywróciłam oczami.
- Nie odpowiedziałeś na moje poprzednie pytanie. – zagadnęłam. Jeśli już musi za mną łazić, to przynajmniej chce się dowiedzieć coś na jego temat. Przecież słuchanie szalonych ludzi to moje hobby.
- Wiesz – zrównał się ze mną krokiem. Był dobre trzydzieści centymetrów wyższy ode mnie. – ty na moje również. Spojrzałabym się na niego jak na wariata, gdybym nie robiła tego od kilkunastu minut.
- Taak?
- Zapytałem cię o twoje imię. – uśmiechnął się szeroko, a ja znowu wywróciłam oczami. Przez niego zostanie mi taki tik!
- Może odpowiedź za odpowiedź? – spróbowałam.
- To wydaje się być uczciwe. To jakie miałaś to swoje pytanie?
- Zapytałam cię, dlaczego wynosiłeś mnie nieprzytomną przez okno. – powiedziałam, i kątem oka wychwyciłam, że się skrzywił. Byliśmy już prawie przed szkołą.
- Wiesz, to dość długa historia, a ja na 99 procent jestem pewien że w nią nie uwierzysz.
- Dajesz.
Westchnął, rozejrzał się dookoła, po czym pociągnął mnie na najbliższą ławkę wolną od białego puchu. Posłusznie usiadłam na niej. Jak mały piesek skarciłam się w myślach. Jake zajął miejsce obok mnie i po głębokim wdechu rozpoczął opowieść.
- Dla ciebie zabrzmi to niewiarygodnie  -  zaczął – ale to co mówiłem wcześniej jest prawdą. Jestem Nocnym Łowcą, i pochodzę z równoległego świata. Świata Nocy. – przerwał widząc moją twarz.
- Mów dalej. – powiedziałam.
- Wysłano mnie tutaj – znowu podjął się wyjaśnień, patrząc mi prosto w oczy – żebym znalazł ciebie. Chcesz się pewnie zapytać, dlaczego akurat ty? Widzisz, u nas, w Świecie Nocy jest jedna legenda. Opowiada ona…
- Jedna legenda? Tylko jedna? – zapytałam zaskoczona. To wszystko brzmiało szalenie, ale co mi zaszkodzi posłuchać.
- Mówię ci że jedna. – zdenerwował się – Wracając, według niej Bóg po stworzeniu ludzi i Istot czyli mieszkańców Świata Nocy, dowiedział się, że część stworzonych przez niego zbuntowała się i nie wierzyła w niego.
Bóg przeklął ich, zamieniając w demony. Szybko okazało się, że stały się one niebezpieczne. Jako że ludzie byli zbyt słabi żeby się przed nimi obronić, to Istoty Świata Nocy przyrzekły Bogu, że będą walczyć przeciw demonom w obronie własnej i ludzi. Stwórca w zamian za ten akt odwagi, obiecał im Klucz do pokonania demonów. Powiedział Istotom, że ukrył go w Świecie Dnia.  
Od tamtej pory do Świata Dnia, czyli świata ludzi, wysyłani są moi pobratymcy na Misję odnalezienia Klucza. Do pewnego czasu było to szukanie igły w stogu siana, bo jak wyczuć który człowiek ma moc? Dopiero kilka lat temu odnaleziony został Kamień Nocy. Dzięki niemu cię znalazłem. Ty jesteś Kluczem.  – zakończył z uśmiechem.
Gapiłam się na niego z otwartymi ustami. Gdyby ktoś zrobił mi teraz zdjęcie, to wyszłabym jak niedorozwinięte dziecko.
- Że niby ja mam uwolnić te dwa światy od demonów? – upewniłam się. Gdy Jacob pokiwał głową, wybuchnęłam śmiechem tak gwałtownie, że spadłam z ławki. Leżąc już na ziemi, nadal rechotałam, a chłopak patrzył na mnie z powątpiewaniem.
- Mówiłem, że nie uwierzysz. Dobrze, że mogę użyć siły żeby cię zaciągnąć do Świata Nocy.
Momentalnie się ogarnęłam i zerwałam na nogi.
- Nigdzie z tobą nie idę! Jesteś walnięty.
- Wiesz co? Łatwo mogę ci udowodnić, że to co mówię to prawda. – stwierdził i zaczął szperać po kieszeniach.
- Jasne, zaraz może wyciągniesz mój list z Hogwartu, co?
- Twój co? – zamarł w bezruchu i spojrzał się na mnie jak na kosmitkę. Hej, to nie ja opowiadałam o demonach i kluczach! - Z resztą nie ważne. To zdradzisz mi swoje imię?
Prychnęłam.
 -Keyla Night, jeżeli już musisz wiedzieć. Słuchaj, ja rozumiem że ty... - przerwałam w pół słowa, bo usłyszałam sygnał wiadomości. A niech to, Nate! Kazał mi jak najszybciej przyjść do łazienki, a ja urządzam sobie pogawędki z obcym chłopakiem na temat innych światów. Wyciągnęłam telefon, po czym bez pożegnania wbiegłam po schodach do szkoły.

***
Mam nadzieję, że masz dobre usprawiedliwienie. Tak brzmiał sms od Nate’a. Co się mogło stać? Przez telefon brzmiał dziwnie, jakby się bał. Ta wiadomość też nie była za wesoła. Czym prędzej pobiegłam do męskiej toalety, i korzystając z tego że lekcja się już zaczęła, a korytarze opustoszały, dotarłam na miejsce.
Wbiegłam jak najszybciej do środka. Rozejrzałam się dookoła, aż napotkałam swoje rozbieganie spojrzenie w lustrze.
- Nate? Gdzie jesteś? – zawołałam.
- Tutaj. – głos dobiegł zza moich pleców. Odwróciłam się, żeby zobaczyć mojego przyjaciela wychodzącego z kabiny. Wyglądał normalnie, pomijając to że był bez koszulki. Nie wiedzieć czemu, zarumieniłam się na ten widok. Przez treningi siatkówki miał niezły kaloryfer, a ja jednak z kamienia nie jestem. Szybko zakryłam czerwone policzki.
- Więc o co chodzi? – spytałam. Dostrzegłam w jego oczach wahanie. Ponagliłam  go spojrzeniem, i po ciężkim westchnieniu, bez słowa wyjaśnienia zaczął się obracać. Chwilę później stał do mnie plecami. Ogarnęłam go wzrokiem. I o co tyle szum…
Z gardła wyrwał mi się cichy okrzyk. Podeszłam do niego bliżej, na wyciągnięcie ręki. Dół pleców Nate’a pokrywał krwistoczerwony wzór, przedstawiający jakieś pokręcone linie, które kończyły się niedaleko łopatek. Podniosłam drżącą rękę, i przejechałam po nim dłonią. Nie przywidziało mi się, naprawdę tam był.
- Od kiedy masz tatuaż? – zapytałam zszokowana.
- O to chodzi, że rano go nie było. – odpowiedź Nate’a mnie przeraziła. W lustrze widziałam jego żałosną minę.
- Ciekawe.  – rozległ się głos z okolicy drzwi wejściowych – Teraz już wierzysz w moją opowieść?
---
Wesołych Świąt!

piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 3.

*Nate*

   Tak naprawdę to widziałem tego nowego już wcześniej. Nie zwróciłem na niego jakiejś większej uwagi - zwykły człowiek, nie ma co się ekscytować. Jednak po zapoznaniu się z nim, a dokładnie po dotknięciu go, poczułem się dziwnie. Zaczęły mnie swędzieć plecy, i to tak bardzo, że przez moje myśli przebiegł absurdalny pomysł, iż Jacob ma pchły.

   A przecież, przynajmniej dla mnie, gdy poznajesz nową osobę i sprzedasz mu trochę swoich zwierzątek, to przyszłość waszej przyjaźni może nie być zbytnio kolorowa. Ale możliwe że tylko u mnie tak jest.

   Kierowałem się do sekretariatu, ale zirytowany skręciłem do męskiej toalety w celu zobaczenia przyczyny owych dziwnych odczuć. Łazienka okazała się być, ku moim zdziwieniu pusta. Od tych kilku lat, kiedy chodzę tu do szkoły, nigdy nie było tu tak cicho pomyślałem po zamknięciu drzwi. Wszedłem do pierwszej lepszej kabiny, i ściągnąłem koszulkę. Podniosłem ubranie do oczu. Żadnych oznak nowych pupilków.

   Wyszedłem z kabiny, i stanąłem przed lustrami. Gdy odwróciłem się tyłem, i spojrzałem przez ramię, ledwo powstrzymałem krzyk.

***
*Keyla*

   Moja pierwsza myśl po przebudzeniu to Kto zapalił światło?! Żarówki dawały nieźle po oczach, a ból głowy, który odczuwałam, jeszcze to potęgował. 

   Ostrożnie podniosłam głowę. Białe ściany, zielone zasłony, plakaty o zdrowym żywieniu powieszone koło okna. Jedno białe biurko, a wszystko inne tak sterylne jak mój pokój w życiu nie będzie. Gabinet pielęgniarki. Zabawne, nigdy wcześniej tu nie byłam.

-... razie nie wolno jej wynosić! Nie wiem dlaczego zemdlała, a ciebie widzę pierwszy raz na oczy. Dlaczego miałabym ci ją przekazać? - dobiegł mnie zbliżający się głos pielęgniarki. Szybko opuściłam głowę i zamknęłam oczy. Co poradzę, że mój instynkt szpiega każe mi podsłuchiwać? Otworzyły się drzwi do gabinetu, i jak wyczułam że weszły co najmniej dwie osoby. Rozległo się prychnięcie.

- Przyniosłem ją tu, równie dobrze mogę ją zanieść na obserwację do szpitala. - powiedział męski głos. Skądś go kojarzę.. o mój Boże. To ten nowy!

- Mówiłam ci, nie wyrażam zgody! Dziewczyna jest ci zupełnie ob... - kobieta nagle urwała. Prawie poderwałam głowę żeby zobaczyć co się stało, ale zmusiłam się do pozostania w bezruchu. 

- Zgódź się. - powiedział chłopak. Ciarki mi przeszły po ciele. Co on chce ze mną zrobić?! Usłyszałam jego pomruk zadowolenia i trzask drzwi. Czy pielęgniarka wyszła?! Co do cholery?!

   Poczułam, że stanął nade mną. Po chwili nachylił się, zarzucił na mnie jakieś ubranie i wziął mnie na ręce. Coraz trudniej było mi nie ruszać się, ale gdybym teraz się zdradziła to mogłoby się zrobić nieprzyjemnie. Keyla, co ty gadasz, i tak będzie.

   Otworzył okno, i po chwili byliśmy na zewnątrz. To, że poruszał się bezszelestnie przelało miarę. Gwałtownie otworzyłam oczy i korzystając z chwili zaskoczenia wyrwałam się z jego uścisku. Odbiegłam parę metrów i odwróciłam się. Kątem oka zauważyłam, że część garderoby, którą mnie okrył to moja kurtka. On sam stał tam gdzie przed chwilą z rozłożonymi rękami, a na jego twarzy był ślad... irytacji?!

- Kim ty do jasnej cholery jesteś? - wykrzyknęłam zdenerwowana. Miałam niezbyt ciekawą sytuację. Jako że wyszedł przez okno za biurkiem, to znajdowaliśmy się teraz na tyłach szkoły, a dokładnie w zaułku gdzie stał śmietnik. Ja stałam tyłem do ściany budynku, a moją drogę do wolności przecinał mój niedoszły morderca. Fantastycznie. Jakby jeszcze z kontenera wypełzło kilka zombie, to byłabym w niebie. Chłopak zamyślił się nad odpowiedzią.

- Na pewno o to chciałaś zapytać? - powiedział powoli, czym zbił mnie z tropu. Spojrzałam na niego zaskoczona.

- Coo?

- Spytałem czy na pewno o to chciałaś mnie zapytać.

Rozejrzałam się dookoła. Nie, nie jestem w Ukrytej Kamerze. Gościu z kamerą i prezenter nie zmieścili by się w tym śmietniku. 

- Tak, na pewno chciałam o to zapytać.

- Wiesz, - znowu nie śpieszył się z odpowiedzią. Wyprostowałam się, zirytowana. - ja na twoim miejscu byłbym ciekaw gdzie chciałem cię zabrać. Albo dlaczego akurat ciebie. Ewentualnie, dlaczego jestem tak wściekle przystojny. 

   Że co? Boże, ten facet ma jakieś problemy ze sobą. Kto normalny porywa nieprzytomne dziewczyny, i jak one się ockną i zaczną go pytać kim jest odpowiada pytaniem na pytanie, a na koniec zaznacza że jest zadufanym w sobie osłem?

   Prychnęłam.

- Odpowiesz na moje pytanie? Czy będziemy tak stać? - powiedziałam zniecierpliwiona.

- Jestem Jacob Wild, jeden z najlepszych Nocnych Łowców młodszego pokolenia, syn Strażniczki Walki i wybraniec Misji. - powiedział kłaniając się.

   Dobra. Wcześniej miałam kilka powodów by sądzić, że nie jest chory na umyśle. W tym momencie zniknęły jak moje pieniądze z komunii. Pobladłam i rozejrzałam się dookoła. Po stwierdzeniu, że jestem w pułapce, zaczęłam wzywać wszystkich znanych mi bogów na pomoc.

- Ekhem.. powiedziałabym miło poznać, ale nie jest to prawda. Nie wiem co brałeś, ale nie rób tego więcej. Wiesz, jeżeli musisz już coś zażywać, to kiedyś słyszałam że niektórzy wciągają Plusz, albo coś w ten deseń...

- Nie jestem chory. - prychnął - Wy ludzie podobno zawsze tak reagujecie.

- Mówisz "wy ludzie", jakbyś sam nie był człowiekiem. - powiedziałam i przyjrzałam mu się. Dwie ręce, dwie nogi, para niesamowitych oczu, brak ogona, rogów czy skrzydeł. Jak dla mnie facet przedawkował.

- Oczywiście, że nie jestem. Powiedziałem ci - jestem Nocnym Łowcą. - stwierdził. Chyba go denerwowałam. Świetnie.

- Aha. No to bądź sobie tym Łowcą, mogę ci nawet rzucić jakiś patyk żebyś mógł go gonić, ale pozwól że ja już pójdę. - orzekłam i ruszyłam w jego stronę zamierzając go wyminąć. Niestety, gdy byłam z nim w jednej linii, przed moimi oczami wyrosło potężne ramię opierające się o mur po mojej prawej. Podniosłam wzrok, i napotkałam jego twarz stanowczo zbyt blisko mojej własnej.

- Och, uwierz mi Aniele, to jedyne czego teraz dla ciebie nie zrobię. 

- Nie nazywaj mnie tak.

- Jak?

- "Aniele".

- Och - wydymał wargi. - No to może zdradzisz mi swoje imię?

- Po tym jak próbowałeś mnie porwać, zakładałam że już je znasz. - stwierdziłam zgodnie z prawdą.

   Wzruszył ramionami ale nie przestał mi się przyglądać.

- Improwizowałem.

- Och, czyli normalnie nie wynosisz na rękach nieprzytomnych dziewczyn? - spojrzałam na niego spod rzęs. Na wargi Jakoba wpłynął arogancki uśmiech. Nachylił się i szepnął mi prosto do ucha:

- Normalnie same za mną chodzą.

   Odsunęłam się jak najszybciej, na co on roześmiał się cicho. W tym momencie rozległ się dzwonek mojej komórki. Nie spuszczając wzroku z chłopaka, wyjęłam urządzenie, i widząc połączenie nadchodzące od Nate'a odebrałam.

- Co jest?

- Musisz przyjść do męskiej toalety. Szybko.

---
Ho, ho, ho!
Święty Mikołaj zostawił mi nowy rozdział. Jak się podoba?
Więcej komplikacji + rozmowa Keyli z Jacobem (<3).
A może macie pomysł, o co chodzi z Nate'm?
Wprowadziłam tablicę ogłoszeń.
Teraz wszelkie informacje będą tam umieszczane.
Do następnego :*

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 2.

*Keyla*

   Następnego dnia obudził mnie sms o treści Wstawaj! Czekam przed domem. wysłany przez Nate'a. Spojrzałam na zegarek i w tej samej chwili zaczęłam dziękować wszystkim znanym mi bogom za takiego przyjaciela. Zostało mi pół godziny na ogarnięcie się, a w moim przypadku graniczy to z cudem.

   Pognałam do łazienki, gdzie odprawiłam swoje poranne rytuały czarnej magii, i już bardziej przypominając siebie, ubrałam się, chwyciłam plecak i zeszłam na dół. 

   Z kuchni dobiegały odgłosy porannej krzątaniny. Moja mama była rannym ptaszkiem - nie odziedziczyłam tego po niej. Ja bardziej przypominam niedźwiedzia podczas snu zimowego. Maleen ubrana była jak zawsze. Długie czarne włosy upięte do góry, pobrudzony farbami fartuch, będący dowodem na to, że kobieta kolejną noc spędziła w pracowni. Tak naprawdę, gdyby nie obowiązki matki to malarka w ogóle by jej nie opuszczałam. Miała tam swój własny świat, do którego nawet Keyla miała ograniczony dostęp. 

   Cmoknęłam rodzicielkę w policzek, złapałam kurtkę i zwróciłam się w kierunku drzwi.

- Będę o drugiej! - powiedziałam, wychodząc.

- Miłego dnia! - usłyszałam zanim zamknęłam drzwi.
   
   Na chodniku przed domem stał Nate. Wiatr mierzwił mu brązowe włosy, a na jego szyi zawitał szalik. Pomachałam mu ręką, i chwilę później byliśmy w drodze do szkoły.

- Dzięki za uratowanie tyłka tym sms'em.

- Nie ma za co. - w jego głosie słychać było rozbawienie - Przeczucie podpowiedziało mi, że nadal podziwiasz swoje nadzwyczajnie piękne powieki zamiast pożerać śniadanie.

   Przystanęłam nagle i walnęłam się z plaska w czoło. Zapomniałam o śniadaniu! Nate dziwnie się na mnie popatrzył.

- Co? - zapytał.

- Nie zjadłam najważniejszego posiłku dnia. Jak ja to przeżyje? - ruszyłam znowu przed siebie.

   Nate wybuchnął śmiechem, i dołączył do mnie.

- Wiem jedno, na pewno na głodnego. 

   Rzuciłam mu spojrzenie "Co ty nie powiesz?", na które on odpowiedział mówiącym "Poznaj moją mądrość!".

   Po kilku minutach wyrósł przed nami budynek szkoły. Wielki, porośnięty mchem gmach, który był jednocześnie jednym z najstarszych budynków w okolicy. Do metalowej bramy gnało teraz wielu uczniów spieszących się na lekcje. 

   Weszliśmy do środka, i po rozebraniu się z kurtek weszliśmy do klasy na minutę przed dzwonkiem. 

***

   Po pierwszych lekcjach nareszcie nastała przerwa obiadowa. Jako że genialna ja nie wzięłam nic do jedzenia z domu, to zmuszona przez własny żołądek skierowałam się na stołówkę. 

   Tak jak powiedziała Skyler, w szkole pojawił się nowy uczeń, który jest dzisiaj tematem numer jeden w naszej szkole. Przemierzając korytarze co chwilę słyszę komentarze typu "Jaki on jest przystojny!" albo "Przypomina jakiegoś aktora..." ewentualnie "Uśmiechnął się do mnie! Przysięgam!". Może nie byłoby to aż takie dziwne, gdyby nie to, że to ostatnie zdanie usłyszałam od c h ł o p a k a.
   
   Sama jeszcze nie widziałam sprawcy tego zamieszania, i szczerze mówiąc jakoś mnie do niego nie ciągnęło. Jak być inną to na całego, nie? 

   Popchnęłam drzwi prowadzące do stołówki, i tak na prawdę od razu miałam ochotę wyjść. Zawsze przynosiłam własne jedzenie, z tego powodu, że nienawidzę tego pomieszczenia.

   Ściany pomalowane są tu na najpaskudniejszy żółty kolor na świecie, na podłodze nie sprzątanej chyba od potopu walają się resztki jedzenia, a kucharki mają taką minę, jakby przed chwilą napluły ci do jedzenia i teraz wyobrażają sobie moment w którym trafi to do twojej jamy ustnej. W lato większość osób "zmuszonych" przez osoby trzecie do użytkowania stołówki jak najszybciej wychodzi z posiłkiem na dwór. W zimie, czyli teraz, to się nie sprawdza, więc wszyscy kiszą się przy jak na mój gust za małych stoliczkach pokrytych różowymi obrusikami w kwiatki.

   Ohyda.

   Niechętnie wzięłam tacę i ustawiłam się w kolejce. Za mną poczułam ruch, i już wiedziałam że nie jestem ostatnia. Z głodu zaczęło robić mi się słabo i pojawiły mi się mroczki przed oczami. To trochę dziwne. Dobra, nie jadłam od rana, a było już grubo po południu, ale żeby zaraz tak reagować? Niestety, było coraz gorzej, a kolejka ani trochę się nie posuwała. 

   Złapałam się jakiejś poręczy, a tacka wypadła mi z ręki. Człowiek za mną gwałtownie wciągnął powietrze, i złapał mnie za rękę. 

- Hej, nic ci nie jest? - zapytał, a ja nie mogłam skojarzyć jego głosu. Nigdy go nie słyszałam, a to dziwne. 

   Obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam chyba najbardziej idealną męską twarz na świecie. Serio, nie przesadzam. Czarne włosy otaczające jego twarz, wydatne kości policzkowe, pełne usta... i oczy. Mój boże, jego oczy były tak niebieskie, że wszystkie smerfy mogą się schować. 

  Chciałam mu odpowiedzieć, ale osunęłam się na ziemię, a mnie zalała ciemność.

***
*Jacob*

   Na Anioła, bycie człowiekiem jest strasznie męczące. Zaczynając od tego całego tłoku na ulicach, przez idiotyczne przedmioty szkolne, aż po samych irytujących mieszkańców Świata Dnia. Aż normalnie cieszę się, że nigdy wcześniej tu nie byłem.

   Szkoła ludzi sama w sobie jest dla mnie bezsensowna. Połowę tego, czego ich tu uczą zapomną, a druga nigdy im się nie przyda w życiu. A mimo to, nikt nie postanawia tego zmienić. To jest akurat interesujące.

   Uczniowie w szkole dostarczyli mi, jak dotąd, największej rozrywki. Ich miny na mój widok były rozbrajające. Kilka dziewczyn wyjęło telefony żeby zrobić mi zdjęcie! Jakby nigdy w życiu Nocnego Łowcy nie widzieli.

   Bo nie widzieli - podpowiedział mi rozsądek. Zdusiłem tą myśl.

   Strażnicy przysłali mnie tu z jednego powodu - po odnalezieniu Kamienia Nocy byli prawie pewni, że to tutaj znajdę Klucz. W sumie najwyższy czas, te kilka tysiącleci czekania na niego mogły być nużące. 

   W moim pierwszym dniu, schowałem aktywny Kamień do kieszeni. Byłem ciekawy - a to nie zdarza mi się jakoś specjalnie często - jak Klucz będzie wyglądał. Chłopak czy dziewczyna? Wysoki czy niski? 

   Jednak gdy przemierzałem korytarze tego budynku, to oprócz przyciągnięcia spojrzeń wszystkich uczniów, nic nie osiągnąłem. Aż szkoda. Miałem nadzieję, że to może tamta blondynka w rogu.

   Zirytowany ruszyłem na stołówkę. Zobaczymy, czy ludzkie jedzenie jest aż takie paskudne. Otworzyłem drzwi do pomieszczenia, jednak z drugiej strony ktoś zrobił to samo, a przy okazji wpadł na mnie. 

   Jakiś chłopak pomyślałem młodszy ode mnie.

   Zirytowany, schyliłem się żeby pozbierać książki które mi wytrącił. Trzeba się kamuflować, nie?

- Sorry, nie zauważyłem cię. - powiedział, przypatrując mi się bez większego zainteresowania. - Jesteś nowy, tak? Jestem Nate.

   Wyciągnął do mnie dłoń. 

- Hmm, jestem Jacob. - uścisnąłem ją. 

   Nate był wysoki jak na człowieka, prawie taki jak ja. Na tym jednak nasze podobieństwo się kończyło. Jego brązowe włosy i oczy miały się nijak do moich czarnych włosów i zabójczych niebieskich oczów.

- Miło cię poznać - powiedział - ale muszę cię przeprosić, bo śpieszę się do sekretariatu.

   Wyminął mnie i poszedł. Zapoznałem się z jedną osobą. Coral by mnie pochwaliła. Westchnąłem i wszedłem do jadalni. Wziąłem jedną z tych czerwonych śmiesznych tacek, i ustawiłem się w kolejce. 

   Ogarnąłem stołówkę spojrzeniem, ale niestety nie zobaczyłem nikogo, kto rzucałby się w oczy. Oprócz tej dziewczyny przede mną. Ona zdecydowanie wyróżniała się z tłumu. Ciekawe od kiedy się farbuje na niebiesko?

   Uśmiechnąłem się pod nosem. Bawiła mnie moda ludzi. Kolorowe włosy? W Świecie Nocy rzadko kto ma normalny odcień.

  Z rozmyślań wyrwał mnie hałas upadającej tacy. To ta niebieska, upuściła ją i złapała się poręczy. Szybko spojrzałem do kieszeni. 

   Kamień zmienił kolor z czarnego na kobaltowy. A to oznaczało tylko jedno.

   Złapałem tą dziewczynę za ramię, i próbując ukryć podekscytowanie zapytałem:

- Hej, nic ci nie jest?

   Odwróciła się, a na jej twarzy malowało się zaskoczenie. Nie odpowiedziała mi, tylko przyglądała się mojej twarzy. Zirytowało mnie to. Czy wy, ludzie, aż tak bardzo zwracacie uwagę na wygląd? Rozumiem, że onieśmielam was, ale maniery...

   W sumie nie zdążyłem dokończyć tej myśli, bo niebieska zaczęła osuwać się na ziemię. Szybko złapałem ją, i wziąłem na ręce. Pierwszy dzień Misji, a ja już ją wypełniłem.

---
Mamy rozdział 2. Nareszcie zaczyna się coś dziać, to tak naprawdę to nie lubię nudzących rozdziałów.
Do Kwas.†: Wzięłam radę dotyczącą akapitów na wypróbowanie. Czyta się lepiej, czy może wrócić do poprzedniego stylu pisania?
Zdaję sobie sprawę, że występują w tym opowiadaniu podobieństwa do "Darów Anioła" Cassandry Clare, ale macie moje zapewnienie, że nie zamierzam ściągać z tej książki fabuły. 
Oczywiście dziękuję za wszystkie miłe komentarze :) 
Do następnego :D

piątek, 13 grudnia 2013

Rodział 1.

*Keyla*

Nie śpij! 
   
Taka wiadomość była napisana na karteczce, która przed chwilą trafiła mnie w głowę. Półprzytomna, bo owszem zdrzemnęłam się, rozejrzałam się po klasie.
   Właściwie to nie wiem czemu to zrobiłam. Tylko jedna osoba mogła mi to podrzucić, a mianowicie brązowa czupryna, która siedziała trzy krzesła przede mną, i właśnie szczerzyła do mnie zęby. 

Nate, kochanie, czy ja kiedykolwiek śpię na lekcjach? Najwyżej oglądam powieki od spodu, ale spać? Nigdy.
   
Nabazgrałam w odpowiedzi, i odrzuciłam na ławkę chłopaka. Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że nie ma sensu zasypiać. Do dzwonka zostało 10 minut. Znudzona wlepiłam wzrok w pana Jones'a, który wygłaszał swój wykład na temat historii już od ponad pół godziny. Większość uczniów w tym pomieszczeniu poszło za moim przykładem, czytaj po prostu zasnęła. Tak na serio, to trzeba być chyba cyborgiem żeby nie usnąć. Nauczyciel ma prawdziwy talent w przynudzaniu, ot co.
   Druga opcja "Jak nie usnąć na lekcji historii pana Jones'a" to być Nate'm. Nie mam pojęcia jak on to robi, ale na każdej lekcji jest aktywny i co ważniejsze, robi notatki, które mogę sobie potem odkserować. 

Powiedzmy że ci wierzę. To co? Dziś o 17:00 w bibliotece? Ja, ty plus matma. Zapowiada się pikantna randka ;)

   Uśmiechnęłam się czytając tą odpowiedź. Nate to chyba jedyna osoba, która potrafi mnie rozśmieszyć. Z nikim nie mam tak dobrego kontaktu jak z nim. Jest moim jedynym przyjacielem od lat, i serio nie potrzebuję nikogo innego. Zastępuje mi te wszystkie rozchichotane dziewczyny, których największym problemem jest nie dość różowy kolor lakieru do paznokci, albo metka na ubraniu. Dla nich to, że ktoś jest inny oznacza że gorszy. A ja, no cóż poradzić, jestem inna. 
   Moje granatowe włosy, które są tak samo naturalne jak reszta mojego ciała, choć nikt oprócz Nate'a i mamy w to nie wierzy, oczy tego samego koloru, czy dość specyficzny styl ubierania się, skutecznie wszystkich odstrasza. Nie żeby mi to przeszkadzało. Lubię swoje czarne glany, których nie odstępuję na krok, albo czarne koszule z czaszkami. I mimo że chodzę już kilka lat do tej szkoły, to nauczyciele nadal mają problem ze mną. 

Randka z matmą zawsze mnie przekona. Nie spóźnij się!

Często zwracają mi uwagę na włosy, z czego mam niezły ubaw, bo rozmowa wygląda mniej więcej tak:
- Keylo, dziecko drogie, dlaczego farbujesz te włosy? Na pewno masz takie śliczne, a ten kolor jest nie odpowiedni do szkoły! Od dawna ci powtarzam, to nie jest ubiór jaki nosimy do szkoły!
   A ja odpowiadam:
- Proszę pani/pana to mój naturalny kolor, a poza tym to chyba wolny kraj? Nie wyrzucę swoich ubrań, bo jakiemuś przedpotopowemu nauczycielowi się tak przywidziało.
  Zazwyczaj po tym zostaje oskarżona o kłamstwo, i dostaję albo uwagę, albo zostaje po lekcjach. Potem przychodzi po mnie Nate i razem idziemy na jakieś lody czy coś. Zwykle wyżalam mu się wtedy, jakie to okropne stworzenia ci nauczyciele, a on słucha mnie z miną psychologa, po czym stwierdza, że świat jest do dupy i lepiej być bohaterem książki przygodowej. Może zostaniesz poturbowany w trakcie, ale masz gwarancje że coś się będzie działo, i że na koniec będzie happy end. Wtedy ja przyznaje mu racje, i zaczyna się dyskusja jaka książka jest lepsza.
   Nate odczytał moją odpowiedź i pokazał mi kciuk uniesiony w górę, po czym zgniótł karteczkę i ze swojej ławki rzucił ją do kosza. Wszyscy przytomni po zobaczeniu tego ruchu, skierowali wzrok na nauczyciela. Ten nawet nie zauważył całego zajścia. Nate uśmiechnął się pod nosem, a kilka osób wybuchnęło stłumionym śmiechem. Nauczyciel spojrzał na nas nic nie rozumiejącym wzrokiem, ale nie skomentował tego skrytego ataku wesołości.
   Zadzwonił dzwonek. Dzięki Bogu! To była dzisiaj ostatnia lekcja, więc nareszcie do domu. Pozbierałam swoje rzeczy i podeszłam do czekającego na mnie w drzwiach Nate'a. Razem ruszyliśmy do wyjścia.
- Jak tam wykład? Nie miałaś czasem snu ze starożytnymi Grekami w tle? - uśmiechnął się do mnie.
Dałam mu kuksańca w bok.
- Miałam! I jeden miał taką zabójczą kozią bródkę, której z pewnością mu zazdrościsz.
- Och tak, przecież każdy chłopak marzy o koziej bródce. - wywrócił oczami.
- Oczywiście. Ty po prostu nie jesteś na czasie. - uśmiechnęłam się, gdy wyszliśmy ze szkoły. 
   Był już grudzień, ale wokół było tak pięknie, że nawet  ktoś ciepłolubny taki jak ja zachwycał się widokiem. Ruszyliśmy drogą do domu. Szczęście, że Nate mieszkał kilka domów za mną. Mogliśmy się odprowadzać nawzajem i nie było z tym większych problemów. Szliśmy gadając o głupotach, rzucając się śniegiem i śpiewając kolędy. Każdemu może odwalić, nie?
   Pożegnałam się z przyjacielem pod moim domem, i szybko wbiegłam do środka. Przez większość czasu drzwi od mojego domu są otwarte, bo moja mama pracuje w domu. Jest malarką, i tak na prawdę to z domu wychodzi tylko na zakupy. Ciągle maluje abstrakcje - mówi że to jej powołanie. Ja się nie wtrącam, jak przynosi jej to szczęście, a do tego pieniądze, to może malować nawet moje zeszyty lekcyjne.
- Już jestem! - krzyknęłam i pobiegłam do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi, i rzuciłam się na łóżko. 
   Odetchnęłam. Zdecydowanie najlepiej czuję się we własnym pokoju. Nie wiem jak to się dzieje, ale tutaj mogę pomyśleć, pomarzyć. Tu jestem wolna.
   Wzięłam do ręki mały kluczyk. Podobno pamiątka po tacie. Tak powiedziała mama, dając mi go. "To jedyne co mi po nim zostało, pilnuj tego, jakby było najważniejsze na świecie". Nie wiem co to za klucz. Nigdy nie spotkałam ojca, i w sumie nawet nie mam ochoty. Ale wiem jedno. Że będę strzegła tego przedmiotu.

***

   Stałam przed biblioteką i czekałam na Nate'a. Napisałam mu żeby się nie spóźnił, ale oczywiście nie byłby sobą gdyby tego nie zrobił. Próbuję zmienić ten jego nawyk, ale chyba już nic nie da się zrobić. 
  Gdy była już 17:15 zza zakrętu wybiegł Nate z dziewczyną uczepioną jego boku. Gdy podeszli bliżej, rozpoznałam ją. To Skyler, jego siostra. Nie zbyt ją lubię, za dużo gada. Czemu ją wziąłeś ze sobą, Nate? Jak ty mnie nauczysz matmy ze Sky trajkoczącą nad uchem?
- Musiałem ją wziąć, bo mama kazała mi nauczyć ją biologii. Przykro mi. - powiedział Nate, widząc moją minę.
Westchnęłam ciężko.
- No cóż, chodźmy już. - powiedziałam i weszłam do budynku.
Gdy byliśmy już wewnątrz i usiedliśmy przy stoliku, Skyler zaczęła swój wywód.
- Keyla, wiesz zawsze chciałam takie włosy jakie masz ty. Naprawdę są takie z natury? Ale czad! Nie wiedziałam, że tak można. Pewnie twoja mama była przefarbowana jak była z tobą w ciąży, albo...
- Sky, wiesz że to nie ma znaczenia czy matka ma ufarbowane włosy podczas ciąży? - powiedział uprzejmie Nate.
- No to jak to wytłumaczysz? - powiedziała wskazując na mnie.
- Wiesz, myślałam że przyszłaś tu żeby się czegoś nauczyć, a nie dyskutować o moich genach. - syknęłam.
Uciszyła się na chwilę, po czym otworzyła książkę i zaczęła czytać. Nate wzruszył ramionami i otworzył zbiór z zadaniami z matematyki.
   Pół godziny minęło nam w ciszy. Potem Skyler nie wytrzymała.
- Wiecie, że będziemy mieć nowego w szkole?
Cóż, to był ciekawszy temat niż moje włosy, więc mruknęłam mądre "co?". Skyler pokiwała energicznie głową.
- Nowego chłopaka! Widziałam jak składał dziś papiery w sekretariacie. Weź, jakie ciacho! Wysoki, pewnie z 190 centymetrów, czarne włosy i niebieskie oczy. Oczarował sekretarki, i wyszedł ze szkoły, uśmiechając się pod nosem. No i zdecydowanie wskoczył na pierwsze miejsce na liście przystojniaków naszej szkoły.
  Mój Boże, kilka minut wystarczyło żeby się dziewczyna zakochała. Spojrzałam na Nate'a i z jego miny zrozumiałam, że pomyśleliśmy to samo. Skyler też to wyłapała, bo wstała, zatrzasnęła książkę i z miną wszechwiedzącej oznajmiła:
- Możesz mi nie wierzyć Keylo Night, ale jak tylko go zobaczysz, to nawet ty odporna na wdzięki chłopaków w końcu przestaniesz się opierać!
To powiedziawszy, wyszła z biblioteki zostawiając mnie i Nate na pastwę matematyki.

---
Hej hej! Mamy rodział 1. Jako że to moje pierwsze opowiadanie fantasy, to proszę o pozostawienie swojej opinii. Co sądzicie? Podoba wam się? 
Mam teraz trochę wolnego czasu, więc może wrzucę jeszcze kilka rozdziałów, ale przewiduję tak jeden na tydzień.
Do następnego :)