*Keyla*
Zamknęłam za sobą drzwi, i spojrzałam na chłopaków. Jacob stał zamyślony przy furtce. Nate siedział na krawężniku i rzucał kamieniami przed siebie. Na ramieniu miał plecak - widocznie był w domu.
- Nate? Co twoi rodzice na to że odchodzisz? - zapytałam cicho. Moja matka się tego spodziewała i miała z tym związek. Nie mam pojęcia co mogą powiedzieć jego rodzice po usłyszeniu takiej opowieści.
- Nie uwierzysz - podniósł głowę i spojrzał na mnie - Matka po zobaczeniu znaku i usłyszeniu mojej wersji wydarzeń zaczęła płakać, i powiedziała że i tak kiedyś bym się dowiedział. Ojciec nic się nie odezwał, tylko patrzył. Oznajmiłem im że odchodzę, a oni to zaakceptowali. Nie mogę w to uwierzyć... nawet nie walczyli. Twoja matka przynajmniej się martwiła o ciebie..
- Nate - podeszłam do niego i przytuliłam go, kiedy głos mu się załamał - byli w szoku. Ludzie robią różne rzeczy kiedy są wystraszeni.
- To wyglądało jakby im na mnie nie zależało!
- Wiesz, że to nie prawda...
- Och przestańcie bawić się w telenowele i chodźmy już. - przerwał nam Jake. Otworzył furtkę i wyszedł na ulicę. Już miałam mu coś odpowiedzieć, ale Nate zaczął się podnosić. Złapał mnie za rękę i powiedział:
- Ma rację. Musimy iść.
Pokiwałam głową i razem podążyliśmy za Nocnym Łowcą. Ten, gdy zauważył że do niego dołączyliśmy, ruszył przed siebie. Zrównałam się z nim krokiem.
- Więc jak się dostaniemy do tego twojego Świata? - zapytałam. Spojrzał na mnie przelotnie i westchnął.
- Przejdziemy przez portal.
- Portal?
- Tak portal. - przewrócił oczami - W każdym mieście znajduje się taki punkt. Jest on najbardziej zbliżony do drugiego świata, i dlatego umożliwia zmianę światów.
- Och. - powiedziałam - No to gdzie jest ten portal?
- Z tego co wiem, najbliższy znajduje się w parku miejskim.
W parku? Popatrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. Bardzo często tam bywałam, ale jakoś nigdy nie zauważyłam niczego niezwykłego. Przeciwnie, chodziłam tam bo było to bardzo spokojne miejsce. Mogłam się tam wyciszyć, poczytać książkę albo pomyśleć. Często siadałam tam razem z Nate'm i gadaliśmy na różne tematy. Dlatego to miejsce wydało mi się ostatnim w którym mógłby się znajdować jakiś magiczny portal.
Dojście tam zajęło nam dziesięć minut. Sam park nie wyróżniał się niczym niezwykłym. W lecie było tu bardzo zielono - nie sadzono żadnych kwiatów, jedynie drzewa oraz krzewy. Miał kształt prostokąta. W samym środku znajdowała się fontanna, do której prowadziły cztery drogi. Na końcu każdej znajdowało się wejście do parku, ozdobione bramą z napisem "PARK MIEJSKI".
Teraz gdy panowała zima i wszędzie zalegał śnieg, alejki wyglądały bajecznie. Było tu ciszej niż zwykle, czemu nie mogłam się dziwić. Gdy było zimno każdy wolał siedzieć w ciepłym domu, niż wybierać się na spacer.
Doszliśmy do fontanny. Była nieczynna, ale to nie przeszkadzało Jake'owi. Gestem nakazał nam cofnąć się, a sam wyjął z kieszeni inny kamień. W przeciwieństwie do poprzedniego, ten był nieskazitelnie biały i okrągły, wielkości jajka. Jacob uklęknął przy murku fontanny, i przejechał palcem po wgłębieniu w nim, które jak z zaskoczeniem zauważyłam idealnie pasowało do kształtu kamienia. Nigdy nie zwracałam uwagi na tą dziurę. Uważałam ją za jakieś zdobienie, a tu proszę! Jake włożył do niej kamień, który po chwili zaczął się świecić. Jacob cofnął się, i stanął obok mnie i Nate'a. Nabrałam gwałtownie powietrza.
Od wgłębienia z kamieniem po całej fontannie zaczęły rozchodzić się niebieskie strumienie światła. Oplatały ją, aż z szarego koloru zmieniła się w kobaltową ozdobę. Pięterka fontanny zaczęły się składać, aż utworzyły płaski okrąg otoczony niebieskim murkiem. Wcześniej nie było tam wody, ale teraz wypełniała ją jakaś ciecz w kolorze czarnym. Widok był oszałamiający.
- Wow. - wykrztusiłam. Nate nic nie powiedział tylko patrzył się głupawo przed siebie. Mrugnął kilka razy i wziął kilka głębokich wdechów.
- Okej - powiedział po chwili - teraz to na pewno ci wierzę.
Spojrzałam na Jacoba, i wychwyciłam jego rozbawione spojrzenie. No tak, dla niego to normalka, a nasze zdziwienie musi wydawać się strasznie zabawne.
- No dobra, to idziemy. - zarządził Nocny Łowca, po czym chwycił mnie i Nate za ręce i wskoczył do portalu, ciągnąc nas za sobą.
***
Nie lubiłam rollercoastera, ale to było o wiele gorsze. Zamknęłam oczy, bo bałam się tego co mogę zobaczyć w portalu. Kręciło mi się w głowie, czułam też mdłości. Moje ciało wirowało w nicości i miałam wrażenie że z łatwością bym odleciała, gdyby nie stalowy uścisk Jake'a na mojej ręce. W tej chwili wydawało mi się to jedynym stałym elementem w moim życiu.
Nie mam pojęcia ile to trwało, ale w pewnym momencie poczułam że się wynurzam. Dosłownie. Otworzyłam oczy, i dotarło do mnie że stoję w identycznej sadzawce co w parku. Z tym niebieskim murkiem i czarną cieczą, w której byłam zanurzona po kolana, nadal napawała mnie niepokojem.
Spojrzałam w bok. Jake wychodził z portalu, a Nate gapił się przed siebie. Zaintrygowana tym co go tak zaciekawiło wyszłam z "fontanny" i spojrzałam w to samo miejsce. O mój Boże.
Miejsce z portalem, w którym teraz staliśmy, znajdowało się na kilkumetrowym podwyższeniu. Doskonale widziałam stąd góry na horyzoncie, piękne bujne lasy z ogromnymi drzewami i budynki wioski w której wylądowaliśmy. Chociaż "wioska" to nie jest dobre określenie. Fakt, domki były zbudowane z drewna, ale było ich tak dużo, że byłam pewna że ta miejscowość jest wielkości Nowego Jorku. Nie było tu żadnych ulic, samochodów ani nic podobnego. Wszystko wydawało się naturalne. Portal, jak się zorientowałam, był na końcu czegoś, co mogłam nazwać główną ulicą. Wzdłuż niej stały domy, a naprzeciwko wyrastał ogromny budynek przypominający zamek.
I może to nie byłoby aż tak szokujące, gdybym nie zwróciła uwagi na tłum osób stojących pod nami. Setki różnych stworów, wyrwanych z książek i baśni. Z fascynacją patrzyłam na małe istotki ze skrzydełkami lub mieczami, tych którzy wyglądali względnie normalnie, aż po inne postacie których nie widziałam dokładnie. To wszystko było tak nierealne, że gdyby nie Nate który złapał mnie za rękę i trzymał, to zapewne zemdlałabym na miejscu.
Jake poprowadził nas drogą na dół. Zeszliśmy z podestu, i znaleźliśmy się wśród tłumu. Gdy zauważyłam, że wszyscy patrzą na mnie, poczułam rumieniec na mojej twarzy. No brawo Keyla!
Nagle zapanowało jakieś zamieszanie. Mieszkańcy Świata Nocy rozstępowali się, przepuszczając jakąś grupę istot. Po jakimś czasie dotarli oni do nas. Każdy był inny - jak stwierdziłam z innego gatunku. Było ich dziesięcioro, pięć kobiet i pięciu mężczyzn. Wszyscy ubrani w czarne togi. Patrzyli na nas z zainteresowaniem.
Jeden z nich wystąpił z szeregu. Wciągnęłam ze świstem powietrze, gdy zauważyłam skrzydła wyrastające z jego pleców. Uśmiechnął się i powiedział:
- Witajcie w domu.
~~~
Heloł! Mamy nowy rozdział :D
Bohaterowie nareszcie są w Świecie Nocy. I nareszcie zacznie się coś dziać ^^
Następny rozdział postaram się dodać przed 19. Dlaczego? Bo tego oto dnia wyjeżdżam na obóz siatkarski.
Tak więc albo dodam w tym tygodniu, albo za dwa :)
Pozdrawiam :D