czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 9.

[Gdzieś w głębi lasu...]
 
 Drzwi otworzyły się z hukiem. Do środka wpadło jedno z najstraszniejszych stworzeń Świata Nocy. Nie miało stałej formy, przypominało chmurę ciągle zmieniającą swoją postać. Jednak chwilę później uformowało się w kształt człowieka. Nadal było szaro-czarne, ale mniej nierealne. 
   Demon, bo tym było stworzenie, szedł wolnym krokiem w kierunku biurka stojącego na końcu sali. Mijał wiszące na ścianach głowy najróżniejszych Istot oraz posągi przedstawiające najróżniejsze sceny. 
   Całe pomieszczenie było mroczne. Ściany zrobione były z ciemnego kamienia, a jako że w sali nie było okien i jedynym źródłem światła były pochodnie stojące na podłodze, to całość zalewał mrok. 
- Jakie wieści? - odezwał się mężczyzna siedzący za biurkiem. Wyglądał na nie więcej niż czterdzieści lat. Miał kruczoczarne włosy, a jego niebieskie oczy były niewiarygodnie jasne. Przez całą jego twarz ciągnęła się czerwona blizna, zmieniająca przystojnego mężczyznę w paskudnie wyglądającego zbira. Patrzył na demona bez oznaki żadnego zdziwienia. Z resztą, czemu tu się dziwić? Był panem demonów. To jasne, że będą tu przychodzić. A ten, jak się okazało, miał cenne informacje.
- Panie, mój informator potwierdził. Klucz jest w stolicy. - powiedział poddany. Jego ciemną twarz wykrzywił złowieszczy uśmiech.
- Jesteś pewien? - nareszcie przyszedł ten dzień. Wyczekiwał go tak długo. Nic go nie powstrzyma.
- Tak, panie.
- Zatem gratuluję, Paddenie. Właśnie zostałeś wybrany na dowódce wyprawy do stolicy.

***
   Do Pałacu odprowadziła mnie Siri. Opowiadała mi o przyrodzie, ludziach, zwierzętach, a nawet o pogodzie. Tutaj nigdy nie pada!
   Zgodnie z tym co powiedział Jacob, czarodziejka była bardzo miłą i otwartą osobą. Przepraszała za brata, mówiąc że jest on dziwną osobą. Spędziłam z nią popołudnie, naprawdę dobrze się bawiąc.
- Więc, co cię łączy z tym czarodziejem? Nate'm, tak? - zapytała w pewnym momencie. Jej czarne włosy połyskiwały w słońcu.
- Jesteśmy przyjaciółmi.
- Nic więcej? - była szczerze zdziwiona. Dlaczego?
- Nie, jest dla mnie jak brat. - odpowiedziałam z uśmiechem.
   Nie poruszyła już tego tematu, tylko oznajmiła że musi się zbierać na zebranie Strażników. Pożegnałyśmy się i ruszyłam przed siebie korytarzem. 
   Szłam przed siebie głęboko zamyślona, aż zorientowałam się, że się zgubiłam. Kompletnie nie miałam pojęcia gdzie jestem. Kryształ w tym korytarzu miał zielony kolor. Do brawo Keyla, gratulacje. 
- Wyglądasz na zagubioną.
   Aż podskoczyłam normalnie. Odwróciłam się i zobaczyłam anioła. Jason.
- Tak jakby... - bąknęłam pod nosem, a on się zaśmiał. Wyglądał wtedy o wiele młodziej. Nie wiem co prawda, jak oni liczą tu wiek, ale wyglądał mi na trzydzieści kilka lat.
- Może ci pomogę znaleźć drogę? Przy okazji będziemy mieć okazję porozmawiać na osobności. - kiwnęłam głową, zgadzając się i chwilę później brnęliśmy w zaułki tego budynku.
- Jak się tu czujesz? - zapytał przyglądając mi się.
- Tu jest... inaczej. Ale nie jest źle, myślę że mogłabym przyzwyczaić moje włosy do tego klimatu. - odpowiedziałam, znowu doprowadzając Jasona do śmiechu.
- To dobrze. Dzisiaj wieczorem oczekujemy cię na balu.
- Balu? - powtórzyłam zdziwiona.
   Minęliśmy jakiś portret z namalowanym odrażającym orkiem.
- Bal z okazji twojego przybycia. Praktycznie rzecz biorąc, będziesz tam najważniejsza, więc musisz przyjść.
- Wydajecie przyjęcie z mojego powodu? - jak nie przestane tego powtarzać to zamknie mnie w psychiatryku. Jednak nie potrafiłam tego powstrzymać.
- Jesteś strasznie nieśmiała. - stwierdził z uśmiechem, a ja jak na potwierdzenie zalałam się rumieńcem.
   Nagle spoważniał i zatrzymał mnie w miejscu.
- Skąd masz ten kluczyk? - spytał, biorąc to ręki pamiątkę od mamy.
- Och, należał do mojego ojca. Nigdy go nie poznałam, ale mama dała mi ten kluczyk na pamiątkę.
   Jason nagle nabrał powietrza i zrobił dziwną minę. O co chodzi?
- To raczej smutna historia. Słuchaj, mam dwa pytania i nie będę zajmował ci więcej czasu. - zauważyłam, że jesteśmy już przed wejściem do Pałacu. Stąd już trafię do swojego pokoju.
- Dajesz - uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Nigdy nie spotkałaś taty? - jego wzrok prawie mnie przeszywał. Normalnie aż poczułam, że nie mogę kłamać, bo archanioł w jakiś sposób by to wykrył.
- Nie. Nie wiem też za wiele na jego temat, bo matka raczej o nim nie mówiła.
- A jak na imię na twoja matka? - dociekał Jason.
- Maleen. Maleen Night.

***

   Nate od razu jak tylko wstał, skierował się do biblioteki. Wcześniej zapytał jakiegoś służącego o drogę, a gdy uzyskał odpowiedź, wręcz puścił się biegiem. 
   Nadal gryzło go zachowanie rodziny. Dlaczego go tak potraktowali? Nic dla nich nie znaczył? Pomyślał, że właśnie w bibliotece znajdzie odpowiedź. Pod warunkiem, że w księgach nie po angielsku będą obrazki.
   Popchnął masywne drzwi i znalazł się w pomieszczeniu, gdzie znajdowały się tysiące, jeśli nie miliony książek. Zbiór był ogromny. Podszedł do pierwszej lepszej półki i wyciągnął jakąś książkę. Jakie było jego zdziwienie, gdy okazało się, że jest to spis czarodziei żyjących na przestrzeni wielu lat. I to w jego języku. Przypadek?
   Nate wzruszył ramionami i usiadł przy stole stojącym na środku biblioteki. Położył wielką książkę przed sobą i zaczął myśleć co dalej. Będzie siedział tu miesiącami, jeżeli zacznie przeglądać wszystko od początku. Westchnął ciężko. Poszło za łatwo już na samym początku.
   Jednak zanim zdążył otworzyć spis, to książka zrobiła to za niego. Co więcej, przekręcała stronę za stroną, aż dotarła do tej, która według niej była odpowiednia.
   Nate przestraszony zerwał się z miejsca i usłyszał śmiech za plecami. Powoli się odwrócił. Za nim stała ta wysoka blond elfka. Strażniczka. Przekrzywiła swoją głowę i ewidentnie chichotała z reakcji chłopaka.
   Nawet do biblioteki weszła z łukiem.
- Nie masz z czego się śmiać? - powiedział zirytowany Nate i patrzył jak dziewczyna podchodzi do niego. Była niższa tylko o kilka centymetrów, a Nate miał ponad metr dziewięćdziesiąt.
- Niewiele rzeczy mnie już śmieszy. - rzekła smutno, ale jej oczy pozostawały radosne.
- I akurat ja jestem tą, która jednak jest zabawna? Boże, czuję się jak wybraniec. - zironizował. Działała mu na nerwy, choć nie wiedział czemu.
- Nie masz się czego bać - usiadła na krześle obok jego i zaczęła wodzić palcem po stronie książki - To pomieszczenie żyje. Stara ci się pomóc, daje ci to czego potrzebujesz. Zawsze dostaniesz to, czego chcesz. Nawet jeżeli sam nie wiesz co to.
   Nate zajął miejsce obok elfki. Ariella, bo właśnie przypomniał sobie jej imię, położyła głowę na blacie. Nie zdejmowała palca z kartki.
- Niezły bajer. - mruknął. Elfka uśmiechnęła się. Zatrzymała palec na jednym nazwisku.
- A czasem masz po prostu szczęście.
~~~
Hej :D Nareszcie jest...
Muszę się zebrać z tą historią, bo zaniedbuję was! (Przepraszam)
Dzisiaj dodam też prolog na drugim blogu.
Zapraszam! :D
Miłej lektury.

niedziela, 23 lutego 2014

Informejszyn.

Hej, hej :D
Pragnę was poinformować, że drugi blog (z drugą historią of kors) jest już do ewentualnego zobaczenia lub zaobserwowania.
Postacie już są, zarys historii też.
Tylko czekać na prolog...
Jakby co, dodaję też zakładkę "Moje" gdzie znajdziecie adres drugiego bloga.


Rozdział 8.

   Następnego dnia rano obudziły mnie trzy dziewczyny. Jedna przyniosła mi śniadanie, druga ubranie, a trzecia wanienkę z wodą. Podziękowałam im, czym zarobiłam dziwne spojrzenie. Czyżby nikt tutaj nie miał manier? Zjadłam owoce, które były położone na tacce. Mimo swoich niewielkich rozmiarów były naprawdę sycące. Następnie obmyłam sobie twarz, założyłam granatową suknię niczym ze średniowiecza, która idealnie pasowała do moich włosów i wyszłam z komnaty.
   Zapukałam do pokoju Nate'a, ale nie było go w środku. Nie wiedziałam też gdzie mogę znaleźć Jacoba. Swoją drogą, ciekawe czy mieszka w Pałacu, czy może w miasteczku? Jego matka pewnie ma swój pokój tutaj, ale co z nim? Nie wyglądał na specjalnie zżytego z rodzicielką.
   Westchnęłam ciężko i rozejrzałam się po pustym korytarzu. Dominował tu kolor niebieski, z resztą tak jak w reszcie Pałacu. Nie bez powodu nazywał się Kryształowy. Wszystkie ozdoby, podłogi i okna były zrobione właśnie z kryształu. Przez wszystkie korytarze ciągnęły się portrety różnych Istot. Podeszłam do jednego z nich, przedstawiającego młodego mężczyznę siedzącego na ozdobnym krześle. Napis pod nim głosił:

Farin Steal, Strażnik Nocnych Łowców (1826-49) 
"Istotą jesteś i nią zostaniesz."

   Ten cytat powtarzał się pod każdym portretem. Widocznie to jakieś ich hasło, albo slang wyborczy na Strażnika. Jakiś Paulo Coelho ich świata to wymyślił?
   Zostawiłam w spokoju ściany i spróbowałam odtworzyć w pamięci drogę, którą prowadził mnie i Nate'a wczoraj Jake. Jestem dosyć dobrą obserwatorką, ale tak miałam problemy. Ten cholerny Pałac jest wielkości małego państwa! Jakimś cudem dotarłam do wyjścia na zewnątrz. Możemy pominąć fakt, że najwidoczniej było to przejście dla personelu.
   Wymknęłam się z budynku i wylądowałam w czymś w rodzaju parku. Nadal wrażenie na mnie robiła ilość zieleni. Krajobraz nie zepsuty szarością miast w Świecie Dnia. Szłam pomiędzy drzewami, obserwując zwierzęta i rośliny.
   Niektóre ptaki miały dwie pary skrzydeł, inne wiewiórki sześć nóg. Wszystkie zwierzęta jednak przypominały w jakimś stopniu te nasze. Jakby ewolucja wrzuciła tu następny bieg. 
   Wyszłam z parku wprost w harmider codziennego dnia miasteczka. Istoty sprzedawały owoce i inne dziwne rzeczy na straganach, kupowały oraz reklamowały swoje produkty. Prawie poczułam się jak w domu i zaczynałam wierzyć, że mogę polubić to miejsce, gdy nagle zostałam oblana jakąś cieczą. Nie wiem co to było, ale natychmiast zaczęło parzyć.
- Ała! - wydarłam się i chcąc nie chcąc, zwróciłam na siebie uwagę większości stworów. Tym osobnikiem, który mnie oblał okazał się nie więcej niż dziesięcioletni chłopiec. Niektóre Istoty już zdążyły mnie rozpoznać i była wśród nich kobieta, która towarzyszyła chłopcu. Natychmiast rzuciła się do mnie i pociągnęła mnie w kierunku jednego z domów, przeklinając na chłopca w nieznanym mi języku. Nagle naszła mnie myśl, że się z nią nie dogadam. W końcu to nie amerykański film, w którym nawet kosmici mówią po angielsku.
    Miałam jednak teraz większe kłopoty niż gadanie. Na przykład kwas, który czułam jak wyżera mi twarz, albo nieznajomą, która ciągnęła mnie w jakimś kierunku. A do tego chłopak, który mi to zafundował. 
   Kobieta wprowadziła mnie do jakiegoś domu i posadziła na łóżku. Zakupy, które trzymała w rękach rzuciła w kąt domu i zaczęła grzebać w szafkach. W końcu wyjęła coś z jednej i kiedy myślałam już, że nie mam twarzy, położyła mi na niej jakiś liść. Ból natychmiast ustał.
- Miałaś szczęście, że zdążyłam. - powiedziała kobieta, siadając na przeciwko mnie - Przepraszam cię za Finn'a, jest straszną niezdarą. Jest taki sam jak siostra.
- Nieprawda! Siri jest wyższa. - rzucił Finn.
- Nic się nie stało. - wyjąkałam i dotknęłam twarzy. Nie czułam żadnych bąbli ani nic w tym rodzaju. Może nie jest aż tak źle...?
- Och, wywar z tygrusa zwyczajnego już usunęłam ci z twarzy, ale ma ona teraz dosyć ciekawy czerwony kolor. Przykro mi, ale nie mogę nic na to poradzić. Nie mam takich umiejętności jak moja córka. Może ona coś pomoże? Ma tu się niedługo zjawić, bo skończyła już zebranie. Och gdzie moje maniery! Jestem Reira. Nie musisz się przedstawiać, byłam wczoraj na placu. Keyla, nasz klucz. To zaszczyt cię poznać, szkoda że w takich okolicznościach...
   Monolog Reiry przerwał trzask drzwi. Nagle do pomieszczenia weszła młoda dziewczyna. Z zaskoczeniem rozpoznałam w niej Strażniczkę magii i czarodziei Sirinoleę. Ona także przyglądała mi się zdziwiona. 
- Hm, co się tutaj dzieje? - zapytała Reirę. Ta natychmiast rzuciła się z wyjaśnieniami.
- Finn oblał ją wywarem z trygrusa i musiałam ją tu przyprowadzić. Pech chciał, że trafił akurat na nasz Klucz. Tylko został jej na twarzy ten czerwony kolor. Nie potrafię nic na to poradzić. Pomożesz?
   Dziewczyna rzuciła ciężkie spojrzenie w stronę brata i podeszła do mnie. Wyjęła z kieszeni jakiś kamień i przyłożyła mi go do czoła.
- Nie miałyśmy okazji wczoraj pogadać. Jestem Sirinolea, ale proszę cię nie nazywaj mnie tak. Siri, Noli, jak chcesz. - uśmiechnęła się.
- Miło cię poznać. Jestem Keyla.
- Wiem, wiem. Jesteś od wczoraj trochę popularna.
   Teraz to ja się uśmiechnęłam. "Trochę" to mało powiedziane.
- Proszę. - powiedziała i schowała kamień - Twoja twarz jest już normalna.
- Dzięki, nie lubię wyglądać jak dojrzały pomidor.
   Roześmiałyśmy się, a Finn zapytał:
- Co to pomidor?
~~~
No witam, witam :D
Miło mi się pisało ten rozdział :> 
Tak bardzo polubiłam postać Finn'a, że będzie występował w dalszych rozdziałach.
6 medali w Socziii <3

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 7.

- Witajcie w domu.
   W domu? To miejsce nie jest moim domem! Nawet go nie przypomina! Szczerze mówiąc nie widziałam w życiu czegoś tak odmiennego od mojego domu! 
- To Strażnicy. - usłyszałam szept przy moim uchu, ale gdy się odwróciłam Jacob kłaniał się już aniołowi.
   Strażnicy? Jake coś o nich wspominał, ale nie tak ich sobie wyobrażałam. Jeszcze raz przejechałam wzrokiem po Dziesiątce. Pięciu mężczyzn i pięć kobiet w takich samych czarnych strojach. Stali w rzędzie, tylko jeden ten ze skrzydłami wystąpił z niego. Przyjrzałam się każdemu Strażnikowi dokładniej. Pierwsza od prawej stała wysoka jasnowłosa dziewczyna. Miała spiczaste uszy i łuk na plecach. Okej to jak zgaduje jest Strażniczka elfów. Patrzyła na mnie z uśmiechem, więc pomyślałam że może zawiąże się między nami nić porozumienia. Następny był ogromny mężczyzna o czarnych włosach i brązowych oczach. Musiał mieć ponad dwa metry i był zdecydowanie najwyższy z nich. Na policzku miał bliznę, która przechodziła mu aż do łuku brwiowego. Poza posturą nie wyróżniał się niczym specjalnym. Uśmiechał się wesoło. Postanowiłam, że później dowiem się kim jest.
   Dalej znajdowała się niewielka kobietka. Gdy się przyjrzałam, zobaczyłam małe skrzydła na jej plecach i stwierdziłam, że unosi się nad ziemią. Była bardzo drobna i ładna. Miała może z metr wzrostu i wyglądała dość śmiesznie obok ogromnego czarnowłosego sąsiada. Gdybym miała zgadywać to pewnie nazwałabym ją wróżką albo jakąś nimfą. Wyraz twarzy miała dość nieciekawy, jakby nudziło ją całe zajście. Obok niej była luka dla mężczyzny ze skrzydłami, który wystąpił z rzędu. 
   Gdy przejechałam wzrokiem dalej zobaczyłam najnormalniejszą kobietę po czterdziestce. Nie wyróżniała się niczym. Miała ciemne oczy i miły uśmiech. Następnie stał drugi z małych Istot. Powiedziałabym że był karłem. Miał rude włosy i brodę, a na plecach mini topór. Ciągle odganiał się od jakiś niewidocznych dla mnie much.
   Kolejna Istota zaparła mi dech w piersiach. Była to dziewczyna - niewiele starsza ode mnie. I wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt że była przezroczysta. Była widoczna, ale czarno-biała. Wyglądała na strasznie nieszczęśliwą. 
   Obok niej stał najpaskudniejszy stwór jakiego kiedykolwiek widziałam. Ledwo powstrzymałam się od ucieczki. Miał straszliwie zniekształconą twarz, wykrzywioną w złowieszczym uśmiechu. Był zielono-szary, pokryty jakimś śluzem. Jak najszybciej oderwałam od niego wzrok i przeniosłam go na następną Strażniczkę. 
   Była to dziewczyna w moim wieku, trzymająca niesamowite drewniane berło. Miała czarne włosy i diadem na głowie. Stwierdziłam że była prześliczna. Wyglądała mi na jakąś wiedźmę lub coś w tym rodzaju. Ostatni w rzędzie był chudy wysoki mężczyzna. Miał bladą skórę i brązowe krótkie włosy. Oczy miał nienaturalnie czerwone, a gdy zobaczył że na niego patrzę, wyszczerzył zęby ukazując mi długie kły. Dobra, to zdecydowanie Strażnik wampirów. Przysięgłam sobie w duchu że będę się od niego trzymać z dala.
   Przeniosłam wzrok na mężczyznę stojącego przed szeregiem. Miał cudne białe skrzydła, niebieskie włosy i naprawdę szczery uśmiech. Był dosyć wysoki, aczkolwiek nie wyróżniał się w tłumie. Wydawał mi się znajomy, ale przecież nigdy go nie widziałam. 
   Gestem ręki przywołał Jacoba do pionu.
- Świetnie się spisałeś Nocny Łowco. Niestety, muszę cię prosić o zwrot Kamieni. - powiedział. Jake wyjął oba kamienie i podał je aniołowi. - Dziękuję.
- Strażnicy i mieszkańcy Świata Cieni. - powiedział Jacob i chwycił mnie za rękę. - Przedstawiam wam Keylę Night, nasz Klucz.
   Tłum nagle ucichł, a później każdy po kolei uniósł rękę z wyprostowanymi dwoma palcami, środkowym i wskazującym.
   Jacob nachylił się i powiedział mi do ucha:
- Wyraz szacunku.
   Pokiwałam głową i spojrzałam na Nate'a. Widać było, że jest oszołomiony tym co widzi. Patrzył się cały czas na Strażników.
   Anioł uśmiechnął się jeszcze raz.
- Chodźmy do Kryształowego Pałacu.

***

   Kryształowy Pałac, to jak się okazało ten ogromny budynek na końcu "ulicy". Po dość dziwnym przetransportowaniu mnie tam (szłam na piechotę, ale wszyscy się na mnie gapili) znalazłam się w wielkiej sali. Przede mną stało dziesięć krzeseł na których siedzieli Strażnicy. Obok mnie stał Jacob, a kilka kroków dalej Nate.
- Zapewne Jacob opowiedział ci historię Klucza, czy tak? - zapytał anioł. Mrugnęłam oczami i nabrałam powietrza. To wszystko było jak sen.
- Tak, mniej więcej wiem o co chodzi.
- To dobrze, wiesz że to bardzo ważne dla nas. To że jesteś tutaj jest dla nas historycznym wydarzeniem. - rozejrzał się po reszcie zgromadzonych - Podczas najbliższej Pełni Trzech Księżyców legenda stanie się prawdą!
   Powiedział te słowa z taką pasją, że wszyscy na sali zaczęli wiwatować, a ja nawet ja sama zaczynałam w to wierzyć. Anioł usiadł na swoim miejscu i poczekał aż wszyscy się uspokoją.
- Nie martw się Keylo, na dziś to koniec. Możesz zwiedzić miasto, zapoznać się z ludźmi albo odpocząć w pokoju. Rób to na co masz ochotę. - uśmiechnął się.
- Naprawdę Jasonie uważasz, że to dobry pomysł dać tej dziewczynie wolą rękę? - zapytał Strażnik wampirów ze swojego miejsca. - Nie zna tego świata, a ja wiem coś o ludziach. Przyciągają kłopoty.
- Markusie przesadzasz. Ona nie jest małą dziewczynką. - powiedziała dziewczyna-duch. Myślałam, że może przeniknie przez krzesło albo coś, ale ona siedziała na nim jak normalna osoba.
- Dorosła też nie jest, Felicio.
- Popieram Felicię. Przecież nie sprowadziliśmy tu Klucza żeby ją zamknąć w wieży jak niewolnicę! - dołączył się duży mężczyzna z blizną. Żeby podkreślić swoje słowa uderzył lekko pięścią w swoje krzesło.
- Loganie spokojnie, nie ma się o co kłócić. Markusie wierze w twoje doświadczenia z ludźmi, ale mam nadzieję że Keyla razem z Jacobem i swoim przyjacielem czarownikiem nie wplącze się w żadne kłopoty. - uciszył wszystkich anioł o imieniu Jason. Był on tu zdecydowanym szefem, choć patrząc po twarzach niektórych byliby skłonni to zmienić.
- Jacob, odprowadź naszych przybyszów do ich komnat. Podróż portalem wyczerpuje. - odprawił nas Jason.
   Nocny Łowca ukłonił się, a my poszliśmy w jego ślady, po czym wyszliśmy z sali. Jacob zaczął nas prowadzić przez różne korytarze.
- I jak wrażenia po spotkaniu ze Strażnikami? - zapytał.
- Są... różni. - odpowiedziałam. Nate potaknął, a Jake się roześmiał.
- Nie da się ukryć. Ale uwierzcie mi, niektórzy są naprawdę mili a od innych powinniście się trzymać z daleka.
- Na przykład? - spytał Nate. Pokonaliśmy trzecie schody z rzędu.
- No więc opowiem wam o wszystkich. Arielle jest Strażniczką elficką a co się z tym wiąże łuku. To ta wysoka blondynka ze szpiczastymi uszami. Jest najmłodszą Strażniczką. Niedawno przejęła tą funkcję po swoim zmarłym ojcu. Nie wszystkim to pasuje, ale nie da się tego zmienić. Z nią się na pewno dogadacie. Obok niej siedział Logan, ten wielki z blizną na twarzy. To Strażnik wilkołaków i pełni. Wbrew pozorom jest bardzo towarzyski i przyjazny. - wziął oddech, a my skręciliśmy w kolejny korytarz. Jak długo będziemy jeszcze iść? - Następna była Strażniczka żywiołów i wróżek Elieen. Ją omijajcie szerokim łukiem. Jest strasznie samolubna i zanudzi cię gadaniem o sobie. Generalnie wróżki już tak mają. A, no i starajcie się nie robić jej nigdy uwag na temat wzrostu, jest na nie wrażliwa.
- Wrażliwa? - zdziwił się Nate.
- Jakieś nieporozumienie w jej dzieciństwie. Nie mam pojęcia o co chodziło. Co to ja.. a tak. Dalej jest niepisany ale jednak przywódca, Strażnik nieba i aniołów Archanioł Jason.
- Brzmi jakbyś przedstawiał jakiegoś księcia. - zachichotałam.
- Czasem mam wrażenie że tak jest - zapewnił mnie Jake po czym roześmialiśmy się we trójkę. - W każdym razie on jest spoko, można z nim pogadać jeżeli ma czas. Następna jest, ekhm, Strażniczka walki i Nocnych Łowców Coral. Moja matka.
- To twoja matka? - zapytał Nate. - No w sumie podobni jesteście.
   Jacob rzucił mu dziwne spojrzenie po czym wrócił do opowieści. Właśnie mijaliśmy jakieś otwarte drzwi w których było parę strojących się wróżek podczas gdy on mówił.
- Ona jest dosyć specyficzna. Albo cię polubi albo nie. Tu nic wam nie doradzę. - wzruszył ramionami - Obok mojej matki o ile dobrze pamiętam siedzi Nargus, Strażnik lasu i karłów. Ten mały śmieszny z rudą brodą. Zazwyczaj jest dość przyjazny, ale jest nieco walnięty. Potem jest Felicia. Strażniczka duchów i zaświatów.
- Mam pytanie. Czy ona.. - zaczęłam.
- Nie żyje? - dokończył Nate.
- To nie do końca tak - powiedział Jacob - Ona jest jedną z niewielu Wielkich Duchów. Są bardzo stare i już tak jakby się nie rodzą. Nikt nie wie jak powstała, ani jaką ma historię. Zwykle jest bardzo opanowana, nie miesza się w spory, pomaga tylko wybranym. Nie gadam z nią raczej więc niewiele wam powiem. Za to mogę wam poradzić, nie zbliżajcie się do Strażnika cienia i orków Zrega. To ten ohydny. Jego wygląd odzwierciedla charakter.
- A szkoda, bo już miałam z nim iść na kawę... - mruknęłam.
- Następna jest Strażniczka magii i czarodziei Sirinolea. Ona zazwyczaj trzyma się z Arielle i jest jedną z tych normalniejszych. Ostatni jest Markus, Strażnik krwi i wampirów. Z nim na kawę raczej nie pójdziesz.
- To już zauważyłam sama.
- No dobra to jesteśmy - zatrzymał się pod jakimiś drzwiami. - Tu jest twój pokój Keylo, a tam Nate'a. Odpocznijcie.
   I odszedł.
- Nie wierzę w to. - powiedziałam do Nate'a.
- Ja też.
   I ze śmiechem wpadłam do swojego pokoju.
---
Ja nie wierze, w końcu jest. Miał być o wiele wcześniej, ale remont, obóz... 
Rozdział poświęcony Strażnikom, ale w następnym startujemy z opisami Świata.
I zdradzę; mam prolog następnego opowiadania, nie związanego z tym :D
Do następnego!

niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 6.

*Keyla*

   Zamknęłam za sobą drzwi, i spojrzałam na chłopaków. Jacob stał zamyślony przy furtce. Nate siedział na krawężniku i rzucał kamieniami przed siebie. Na ramieniu miał plecak - widocznie był w domu.
- Nate? Co twoi rodzice na to że odchodzisz? - zapytałam cicho. Moja matka się tego spodziewała i miała z tym związek. Nie mam pojęcia co mogą powiedzieć jego rodzice po usłyszeniu takiej opowieści.
- Nie uwierzysz - podniósł głowę i spojrzał na mnie - Matka po zobaczeniu znaku i usłyszeniu mojej wersji wydarzeń zaczęła płakać, i powiedziała że i tak kiedyś bym się dowiedział. Ojciec nic się nie odezwał, tylko patrzył. Oznajmiłem im że odchodzę, a oni to zaakceptowali. Nie mogę w to uwierzyć... nawet nie walczyli. Twoja matka przynajmniej się martwiła o ciebie.. 
- Nate - podeszłam do niego i przytuliłam go, kiedy głos mu się załamał - byli w szoku. Ludzie robią różne rzeczy kiedy są wystraszeni.
- To wyglądało jakby im na mnie nie zależało!
- Wiesz, że to nie prawda...
- Och przestańcie bawić się w telenowele i chodźmy już. - przerwał nam Jake. Otworzył furtkę i wyszedł na ulicę. Już miałam mu coś odpowiedzieć, ale Nate zaczął się podnosić. Złapał mnie za rękę i powiedział:
- Ma rację. Musimy iść.
   Pokiwałam głową i razem podążyliśmy za Nocnym Łowcą. Ten, gdy zauważył że do niego dołączyliśmy, ruszył przed siebie. Zrównałam się z nim krokiem.
- Więc jak się dostaniemy do tego twojego Świata? - zapytałam. Spojrzał na mnie przelotnie i westchnął.
- Przejdziemy przez portal.
- Portal?
- Tak portal. - przewrócił oczami - W każdym mieście znajduje się taki punkt. Jest on najbardziej zbliżony do drugiego świata, i dlatego umożliwia zmianę światów.
- Och. - powiedziałam - No to gdzie jest ten portal?
- Z tego co wiem, najbliższy znajduje się w parku miejskim.
   W parku? Popatrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. Bardzo często tam bywałam, ale jakoś nigdy nie zauważyłam niczego niezwykłego. Przeciwnie, chodziłam tam bo było to bardzo spokojne miejsce. Mogłam się tam wyciszyć, poczytać książkę albo pomyśleć. Często siadałam tam razem z Nate'm i gadaliśmy na różne tematy. Dlatego to miejsce wydało mi się ostatnim w którym mógłby się znajdować jakiś magiczny portal.
   Dojście tam zajęło nam dziesięć minut. Sam park nie wyróżniał się niczym niezwykłym. W lecie było tu bardzo zielono - nie sadzono żadnych kwiatów, jedynie drzewa oraz krzewy. Miał kształt prostokąta. W samym środku znajdowała się fontanna, do której prowadziły cztery drogi. Na końcu każdej znajdowało się wejście do parku, ozdobione bramą z napisem "PARK MIEJSKI". 
   Teraz gdy panowała zima i wszędzie zalegał śnieg, alejki wyglądały bajecznie. Było tu ciszej niż zwykle, czemu nie mogłam się dziwić. Gdy było zimno każdy wolał siedzieć w ciepłym domu, niż wybierać się na spacer. 
   Doszliśmy do fontanny. Była nieczynna, ale to nie przeszkadzało Jake'owi. Gestem nakazał nam cofnąć się, a sam wyjął z kieszeni inny kamień. W przeciwieństwie do poprzedniego, ten był nieskazitelnie biały i okrągły, wielkości jajka. Jacob uklęknął przy murku fontanny, i przejechał palcem po wgłębieniu w nim, które jak z zaskoczeniem zauważyłam idealnie pasowało do kształtu kamienia. Nigdy nie zwracałam uwagi na tą dziurę. Uważałam ją za jakieś zdobienie, a tu proszę! Jake włożył do niej kamień, który po chwili zaczął się świecić. Jacob cofnął się, i stanął obok mnie i Nate'a. Nabrałam gwałtownie powietrza.
   Od wgłębienia z kamieniem po całej fontannie zaczęły rozchodzić się niebieskie strumienie światła. Oplatały ją, aż z szarego koloru zmieniła się w kobaltową ozdobę. Pięterka fontanny zaczęły się składać, aż utworzyły płaski okrąg otoczony niebieskim murkiem. Wcześniej nie było tam wody, ale teraz wypełniała ją jakaś ciecz w kolorze czarnym. Widok był oszałamiający.
- Wow. - wykrztusiłam. Nate nic nie powiedział tylko patrzył się głupawo przed siebie. Mrugnął kilka razy i wziął kilka głębokich wdechów. 
- Okej - powiedział po chwili - teraz to na pewno ci wierzę.   
   Spojrzałam na Jacoba, i wychwyciłam jego rozbawione spojrzenie. No tak, dla niego to normalka, a nasze zdziwienie musi wydawać się strasznie zabawne.
- No dobra, to idziemy. - zarządził Nocny Łowca, po czym chwycił mnie i Nate za ręce i wskoczył do portalu, ciągnąc nas za sobą.

***

   Nie lubiłam rollercoastera, ale to było o wiele gorsze. Zamknęłam oczy, bo bałam się tego co mogę zobaczyć w portalu. Kręciło mi się w głowie, czułam też mdłości. Moje ciało wirowało w nicości i miałam wrażenie że z łatwością bym odleciała, gdyby nie stalowy uścisk Jake'a na mojej ręce. W tej chwili wydawało mi się to jedynym stałym elementem w moim życiu.
   Nie mam pojęcia ile to trwało, ale w pewnym momencie poczułam że się wynurzam. Dosłownie. Otworzyłam oczy, i dotarło do mnie że stoję w identycznej sadzawce co w parku. Z tym niebieskim murkiem i czarną cieczą, w której byłam zanurzona po kolana, nadal napawała mnie niepokojem. 
   Spojrzałam w bok. Jake wychodził z portalu, a Nate gapił się przed siebie. Zaintrygowana tym co go tak zaciekawiło wyszłam z "fontanny" i spojrzałam w to samo miejsce. O mój Boże.
   Miejsce z portalem, w którym teraz staliśmy, znajdowało się na kilkumetrowym podwyższeniu. Doskonale widziałam stąd góry na horyzoncie, piękne bujne lasy z ogromnymi drzewami i budynki wioski w której wylądowaliśmy. Chociaż "wioska" to nie jest dobre określenie. Fakt, domki były zbudowane z drewna, ale było ich tak dużo, że byłam pewna że ta miejscowość jest wielkości Nowego Jorku. Nie było tu żadnych ulic, samochodów ani nic podobnego. Wszystko wydawało się naturalne. Portal, jak się zorientowałam, był na końcu czegoś, co mogłam nazwać główną ulicą. Wzdłuż niej stały domy, a naprzeciwko wyrastał ogromny budynek przypominający zamek.  
   I może to nie byłoby aż tak szokujące, gdybym nie zwróciła uwagi na tłum osób stojących pod nami. Setki różnych stworów, wyrwanych z książek i baśni. Z fascynacją patrzyłam na małe istotki ze skrzydełkami lub mieczami, tych którzy wyglądali względnie normalnie, aż po inne postacie których nie widziałam dokładnie. To wszystko było tak nierealne, że gdyby nie Nate który złapał mnie za rękę i trzymał, to zapewne zemdlałabym na miejscu.
   Jake poprowadził nas drogą na dół. Zeszliśmy z podestu, i znaleźliśmy się wśród tłumu. Gdy zauważyłam, że wszyscy patrzą na mnie, poczułam rumieniec na mojej twarzy. No brawo Keyla!
   Nagle zapanowało jakieś zamieszanie. Mieszkańcy Świata Nocy rozstępowali się, przepuszczając jakąś grupę istot. Po jakimś czasie dotarli oni do nas. Każdy był inny - jak stwierdziłam z innego gatunku. Było ich dziesięcioro, pięć kobiet i pięciu mężczyzn. Wszyscy ubrani w czarne togi. Patrzyli na nas z zainteresowaniem. 
   Jeden z nich wystąpił z szeregu. Wciągnęłam ze świstem powietrze, gdy zauważyłam skrzydła wyrastające z jego pleców. Uśmiechnął się i powiedział:
- Witajcie w domu.

~~~
Heloł! Mamy nowy rozdział :D
Bohaterowie nareszcie są w Świecie Nocy. I nareszcie zacznie się coś dziać ^^
Następny rozdział postaram się dodać przed 19. Dlaczego? Bo tego oto dnia wyjeżdżam na obóz siatkarski.
Tak więc albo dodam w tym tygodniu, albo za dwa :)
Pozdrawiam :D

sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 5.

*Keyla*
Odwróciłam się, w duchu zaklinając żeby to nie była ta osoba o której myślę. Niestety, o framugę drzwi opierał się Jacob razem z tym swoim aroganckim uśmieszkiem. Nabrałam ochoty żeby mu przywalić.
- Podsłuchujesz? – fuknęłam.
- Nie odpowiedziałaś  na moje dwa pytania. Niedługo zacznę naliczać odsetki. – oznajmił z rozbawieniem, a ja ze złością zauważyłam że nawet nie zaprzeczył. Nate odwrócił się do przybysza, zmarszczył czoło i odwrócił głowę w moją stronę.
- Znasz go? – zapytał.
- Niestety. – powiedziałam z żalem. Mój przyjaciel pokiwał głową, po czym znów zwrócił się znowu do Jake’a.
- Wytłumacz mi, dlaczego te znaki pojawiły się u mnie po spotkaniu z tobą?
Jacob leniwie niczym kot odepchnął się od framugi drzwi, podszedł do naszej dwójki i obejrzał tatuaż z bliska. Po minucie wyprostował się, odgarnął czarne włosy z głowy i znowu się uśmiechnął.
Ja nie wiem jak on to robi, ale niesamowicie irytuje mnie samym swoim zachowaniem. Jak można być tak powolnym?
- Widocznie musisz mieć w sobie krew czarodziejów. – powiedział jakby opowiadał co zjadł na śniadanie – I na marginesie, to nie przeze mnie, tylko przez Kamień Nocy.
Wyjął małą czarną skałkę, podrzucił ją lekko po czym schował z powrotem do kieszeni. Cofnął się o kilka kroków i znowu oparł się o ścianę.
- Co? – zapytał zdezorientowany Nate.
- Czuję się jakby ktoś budował w moim mózgu linię metra. Jacobie, wytłumaczyłbyś Nate’owi moje przeznaczenie? – klapnęłam sobie na podłodze, bo stwierdziłam że jeszcze to trochę potrwa.

***
- Ale ekstra! – wykrzyknął Nate po wysłuchaniu historii.
- Ej, czekaj. Ty mu wierzysz?  – no nie, to jakieś szaleństwo.
- A czemu ma kłamać? W książkach jak zjawia się w szkole nowy i zaczyna gadać niestworzone historie, to zazwyczaj ma racje. Dlaczego nie?
- Zgadzam się. A teraz chodźcie za mną. – dodał Jacob i wyszedł z łazienki.
Spojrzeliśmy po sobie z Nate’m po czym ruszyliśmy za nim. To jakieś chore pomyślałam. Nie dość że spotkałam psychicznego człowieka, to Nate zwariował.
- Gdzie idziemy? – zapytał mój przyjaciel.
- Muszę was zabrać do Świata Nocy.
- Stop. Co?! – oburzyłam się – Ja nigdzie nie idę!
- Keyla przestań. To będzie fajne! – powiedział Nate, a ja w tym momencie pomyślałam że go ktoś podmienił.
- Żartujesz? – Spojrzałam na niego i przestraszyłam się tego co tam zobaczyłam. Fascynację i podniecenie.  – Nie żartujesz.
- Oczywiście że nie! No chodź, zobaczymy jak tam będzie! – zaczął mnie prosić.
Spojrzałam na Jake’a. Nie patrzył na nas, przyglądał się jakiemuś obrazkowi na ścianie. Czy można mu zaufać? Koleś jest przerażający i tajemniczy. Z drugiej strony jest jednak moja ciekawość…
- Okej. Pójdę z wami, ale najpierw pójdziemy spotkać się z moją matką. – powiedziałam. Musiała mieć coś z tym wspólnego.


***
Z wahaniem nacisnęłam klamkę do drzwi wejściowych mojego domu. W życiu się tak nie obawiałam wejścia do własnego mieszkania! W środku było tak jak zawsze. Z kuchni dobiegał odgłos nucenia. Nakazałam chłopakom iść za mną, i wkroczyłam do pomieszczenia.
Moja matka stała przy blacie, najprawdopodobniej robiąc obiad. 
- Mamo? - powiedziałam niepewnie. Odwróciła się do mnie z uśmiechem, który znikł gdy zatrzymała się wzrokiem na Jacobie. Zastygła w bezruchu. Jej twarz wyrażała teraz przerażenie.
- Nocny Łowca. - oznajmiła zimnym tonem. Aż się wzdrygnęłam.
- Skąd to wiesz? - zapytałam podchodząc do niej - Znasz go?
- Nie. - Odezwał się Jake z drugiego końca pokoju. Odwróciłam się do niego. Stał obok Nate'a i patrzył wprost na moją matkę. - Ale Nocny Łowca zawsze rozpozna drugiego Łowcę.
Teraz to ja stanęłam jak sparaliżowana. Że co? Spojrzałam się na matkę. Zacisnęła usta w wąską linię.
- Córeczko..
- Nie.
- Posłuchaj..
- Nie! Okłamałaś mnie!
- Nieprawda. - potrząsnęła głową.
- Racja. Ty tylko nie powiedziałaś mi prawdy. Znam ten tekst, uwierz mi. Jak długo chciałaś mnie ukrywać? - zapytałam ze łzami w oczach. To się nie dzieje naprawdę...
- Nigdy nie mieli cię znaleźć. - powiedziała patrząc mi w oczy - Posłuchaj mnie Keylo, nie możesz iść z nim. Jak wejdziesz do Świata Nocy to już nigdy się nie spotkamy.
- Co? - zwróciłam się do chłopaków. Zabawne, że uważałam teraz że Jacob to wiarygodniejsze źródło informacji niż moja własna matka.
- To prawda. Nie można od tak podróżować między Światami. Zazwyczaj jak przejdziesz z jednego do drugiego, to nie możesz już wrócić. Tak zrobiła twoja matka, jak podejrzewam, i dlatego musi zostać tu już na zawsze. Ale ty masz wybór Keylo. Musisz iść ze mną. Potrzebujemy cię. - powiedział czarnowłosy.
- Nie! Nie bez powodu uciekłam z tobą. Córeczko, to niebezpieczne. Możesz tu zostać, i nic się nie stanie! - powiedziała moja mama. Ale ja już wiedziałam co mam zrobić.
- Pójdę z nimi.
- Nie! Proszę nie rób tego. - Maleen przytuliła mnie mocno - Nie zostawiaj mnie.
- Przykro mi mamo, ale dałam słowo. Znajdę sposób żeby cię stąd zabrać, obiecuję. - powiedziałam, pocałowałam ją w czoło i poszłam się spakować. Jak wychodziłam z kuchni czułam na sobie jej smutny wzrok.
- Będziemy czekać za zewnątrz. - powiedział Nate i razem z Jake'm wyszli na dwór.
Pobiegłam na górę do swojego pokoju. Złapałam plecak, zdjęcie z mamą, kilka ubrań, najpotrzebniejszych rzeczy, ipoda i ładowarkę. Oby mieli tam prąd. Wychodząc, zobaczyłam mój kluczyk na szafce. Po chwili wahania wróciłam się i chwyciłam pamiątkę w dłoń. Zeszłam na dół, i pożegnałam się z mamą. 
- Nie widzimy się po raz ostatni, wiesz? - powiedziałam ściskając ją. 
- Chciałabym w to wierzyć. - odpowiedziała i pocałowała mnie w policzek. Założyłam plecak na ramię i wyszłam do czekających na mnie na zewnątrz chłopaków.
---
Witam :D Jak tam po nowym roku? Udany sylwester? Mam nadzieję, że tak ;)
Zaspojleruję, w następnym rozdziale nasi bohaterowie trafią już do Świata Nocy. Tak, Nate też :D
Do Kwas.† - Już się znalazłam ^^
Zapraszam :*