niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 8.

   Następnego dnia rano obudziły mnie trzy dziewczyny. Jedna przyniosła mi śniadanie, druga ubranie, a trzecia wanienkę z wodą. Podziękowałam im, czym zarobiłam dziwne spojrzenie. Czyżby nikt tutaj nie miał manier? Zjadłam owoce, które były położone na tacce. Mimo swoich niewielkich rozmiarów były naprawdę sycące. Następnie obmyłam sobie twarz, założyłam granatową suknię niczym ze średniowiecza, która idealnie pasowała do moich włosów i wyszłam z komnaty.
   Zapukałam do pokoju Nate'a, ale nie było go w środku. Nie wiedziałam też gdzie mogę znaleźć Jacoba. Swoją drogą, ciekawe czy mieszka w Pałacu, czy może w miasteczku? Jego matka pewnie ma swój pokój tutaj, ale co z nim? Nie wyglądał na specjalnie zżytego z rodzicielką.
   Westchnęłam ciężko i rozejrzałam się po pustym korytarzu. Dominował tu kolor niebieski, z resztą tak jak w reszcie Pałacu. Nie bez powodu nazywał się Kryształowy. Wszystkie ozdoby, podłogi i okna były zrobione właśnie z kryształu. Przez wszystkie korytarze ciągnęły się portrety różnych Istot. Podeszłam do jednego z nich, przedstawiającego młodego mężczyznę siedzącego na ozdobnym krześle. Napis pod nim głosił:

Farin Steal, Strażnik Nocnych Łowców (1826-49) 
"Istotą jesteś i nią zostaniesz."

   Ten cytat powtarzał się pod każdym portretem. Widocznie to jakieś ich hasło, albo slang wyborczy na Strażnika. Jakiś Paulo Coelho ich świata to wymyślił?
   Zostawiłam w spokoju ściany i spróbowałam odtworzyć w pamięci drogę, którą prowadził mnie i Nate'a wczoraj Jake. Jestem dosyć dobrą obserwatorką, ale tak miałam problemy. Ten cholerny Pałac jest wielkości małego państwa! Jakimś cudem dotarłam do wyjścia na zewnątrz. Możemy pominąć fakt, że najwidoczniej było to przejście dla personelu.
   Wymknęłam się z budynku i wylądowałam w czymś w rodzaju parku. Nadal wrażenie na mnie robiła ilość zieleni. Krajobraz nie zepsuty szarością miast w Świecie Dnia. Szłam pomiędzy drzewami, obserwując zwierzęta i rośliny.
   Niektóre ptaki miały dwie pary skrzydeł, inne wiewiórki sześć nóg. Wszystkie zwierzęta jednak przypominały w jakimś stopniu te nasze. Jakby ewolucja wrzuciła tu następny bieg. 
   Wyszłam z parku wprost w harmider codziennego dnia miasteczka. Istoty sprzedawały owoce i inne dziwne rzeczy na straganach, kupowały oraz reklamowały swoje produkty. Prawie poczułam się jak w domu i zaczynałam wierzyć, że mogę polubić to miejsce, gdy nagle zostałam oblana jakąś cieczą. Nie wiem co to było, ale natychmiast zaczęło parzyć.
- Ała! - wydarłam się i chcąc nie chcąc, zwróciłam na siebie uwagę większości stworów. Tym osobnikiem, który mnie oblał okazał się nie więcej niż dziesięcioletni chłopiec. Niektóre Istoty już zdążyły mnie rozpoznać i była wśród nich kobieta, która towarzyszyła chłopcu. Natychmiast rzuciła się do mnie i pociągnęła mnie w kierunku jednego z domów, przeklinając na chłopca w nieznanym mi języku. Nagle naszła mnie myśl, że się z nią nie dogadam. W końcu to nie amerykański film, w którym nawet kosmici mówią po angielsku.
    Miałam jednak teraz większe kłopoty niż gadanie. Na przykład kwas, który czułam jak wyżera mi twarz, albo nieznajomą, która ciągnęła mnie w jakimś kierunku. A do tego chłopak, który mi to zafundował. 
   Kobieta wprowadziła mnie do jakiegoś domu i posadziła na łóżku. Zakupy, które trzymała w rękach rzuciła w kąt domu i zaczęła grzebać w szafkach. W końcu wyjęła coś z jednej i kiedy myślałam już, że nie mam twarzy, położyła mi na niej jakiś liść. Ból natychmiast ustał.
- Miałaś szczęście, że zdążyłam. - powiedziała kobieta, siadając na przeciwko mnie - Przepraszam cię za Finn'a, jest straszną niezdarą. Jest taki sam jak siostra.
- Nieprawda! Siri jest wyższa. - rzucił Finn.
- Nic się nie stało. - wyjąkałam i dotknęłam twarzy. Nie czułam żadnych bąbli ani nic w tym rodzaju. Może nie jest aż tak źle...?
- Och, wywar z tygrusa zwyczajnego już usunęłam ci z twarzy, ale ma ona teraz dosyć ciekawy czerwony kolor. Przykro mi, ale nie mogę nic na to poradzić. Nie mam takich umiejętności jak moja córka. Może ona coś pomoże? Ma tu się niedługo zjawić, bo skończyła już zebranie. Och gdzie moje maniery! Jestem Reira. Nie musisz się przedstawiać, byłam wczoraj na placu. Keyla, nasz klucz. To zaszczyt cię poznać, szkoda że w takich okolicznościach...
   Monolog Reiry przerwał trzask drzwi. Nagle do pomieszczenia weszła młoda dziewczyna. Z zaskoczeniem rozpoznałam w niej Strażniczkę magii i czarodziei Sirinoleę. Ona także przyglądała mi się zdziwiona. 
- Hm, co się tutaj dzieje? - zapytała Reirę. Ta natychmiast rzuciła się z wyjaśnieniami.
- Finn oblał ją wywarem z trygrusa i musiałam ją tu przyprowadzić. Pech chciał, że trafił akurat na nasz Klucz. Tylko został jej na twarzy ten czerwony kolor. Nie potrafię nic na to poradzić. Pomożesz?
   Dziewczyna rzuciła ciężkie spojrzenie w stronę brata i podeszła do mnie. Wyjęła z kieszeni jakiś kamień i przyłożyła mi go do czoła.
- Nie miałyśmy okazji wczoraj pogadać. Jestem Sirinolea, ale proszę cię nie nazywaj mnie tak. Siri, Noli, jak chcesz. - uśmiechnęła się.
- Miło cię poznać. Jestem Keyla.
- Wiem, wiem. Jesteś od wczoraj trochę popularna.
   Teraz to ja się uśmiechnęłam. "Trochę" to mało powiedziane.
- Proszę. - powiedziała i schowała kamień - Twoja twarz jest już normalna.
- Dzięki, nie lubię wyglądać jak dojrzały pomidor.
   Roześmiałyśmy się, a Finn zapytał:
- Co to pomidor?
~~~
No witam, witam :D
Miło mi się pisało ten rozdział :> 
Tak bardzo polubiłam postać Finn'a, że będzie występował w dalszych rozdziałach.
6 medali w Socziii <3

6 komentarzy:

  1. <3 no no tego się nie spodziewałam,ciekawa jestem czym jeszcze mnie zaskoczysz
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha "Jakiś Paulo Coelho ich świata to wymyślił?" skisłam XD
    Czo ten kwas! Nie kazałam moim poplecznikom nikogo wyżerać! :C
    "Co to pomidor" hahahaha ahh, Finn!
    Nie wiem co to za wywar, ale chyba trochę niebezpieczny... kto to daje dziecku? I to jeszcze niezdarze? :C Dobrze, że Reira i Sirinolea były w pobliżu! Chociaż tą drugą to bym prędzej Lea przezywała ;D
    Mi też Finn przypadł do gustu ;> cieszę się, że jeszcze go... użyjesz >:D
    A Keyla miała szczęście, że nic wielkiego jej się nie stało! Tak się kończą wędrówki samotnie po nieznanej krainie :D
    Odczuwam ogromny brak Nate'a! :c
    Pozdrawiam, weny życzę! Oby rozdział pojawił się szybko ;3
    ~ no-rules-in-my-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Hah... dość zabawny ten rozdział, ale i fajny :D
    Powinnaś dodać więcej opisu zamku, ale to tylko taka moja mała uwaga.
    Biedna Keyla... kwasem ją oblali... hahaha... Finn i Siri są dość optymistycznymi i ciekawymi postaciami.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy wszystkie równoległe drugie czy inne światy muszą wyglądać jak średniowiecze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak wyglądają inne równolegle światy, ale ja tworzę tu swój własny. Nie musisz czytać :D

      Usuń
  5. Tekst o Coelho genialny xD Podobnie jak pytanie "a co to pomidor?". Czyżby wszyscy się śmiali nie wiedząc z czego? :P
    Tak, czy inaczej rozdział na wysokim poziomie. Nie wiem, czy moja wyobraźnia byłaby w stanie wymyślić tak fascynujący przebieg akcji. Znaczy fascynujący, choć akcji samej w sobie nie za wiele, (bo dla mnie akcja to romansidła i tym podobne), ale pomysł z nieznanym kwasem i całą opisową oprawą w zupełności mi wystarcza :)
    Wyobrażam sobie siebie: ktoś na mnie wylewa żrący kwas, ja panikuję, a obca kobieta ciągnie mnie do domu i kładzie mi na twarzy liścia. Tak sobie myślę, że gdyby taka akcja miała miejsce w rzeczywistości, to byłoby zabawnie xD Z drugiej zaś strony, to dobry patent. Wezmę z podwórka jakiś większy kamień i przejadę sobie nim po twarzy. Moje problemy z buraczkowatą (znaczy pomidorową) cerą znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
    U mnie nowy rozdział, także zapraszam :)
    Pozdrawiam, love-fun-soul.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń